Mariposa (2015)
W "Mariposie" Marco Berger zagłębia się w znaczenie często powtarzanego stwierdzenia, że każdy człowiek ma przeznaczoną mu drugą połówkę. Zazwyczaj słowa te wypowiada się w formie pocieszenia. To optymistyczna wizja świata. Czy jednak na pewno?
W "Mariposie" mamy ten sam zestaw bohaterów rozpisanych na te same końcowe pary. Jednak bohaterowie prezentowani są w alternatywnych wersjach świata. W jednej młoda matka porzuca dziewczynkę. W drugiej zdecyduje się zatrzymać córkę. Drugą połówką tej dziewczyny jest chłopak imieniem Germán. W pierwszej wersji jest jej przyszywanym bratem, ponieważ Rominę znaleźli jego rodzice. W drugiej poznali się już dużo później. W obu wersjach czują do siebie przyciąganie, ale długo będą je ignorować i zwalczać, łącząc się w pary z innymi ludźmi.
Berger na przemiennie pokazuje losy obu wersji bohaterów. Widzimy te same sytuacje (lub bardzo podobne) rozgrywane inaczej, ponieważ punkt wyjścia jest inny. Jednak emocje pozostają niezmienione. Ci, którzy są sobie przeznaczeni, odnajdą się. To jednak niczego nie rozwiązuje. Jeśli kombinacja jest nieodpowiednia, spotkanie drugiej połowy swojej duszy niesie więcej problemów niż szczęścia. Odnalezienie przeznaczonej nam osoby nie wpływa też na ślepy los, który rządzi się innymi regułami.
Oglądając "Mariposę" doszedłem do wniosku, że Berger jest słaby w opowiadaniu fabuł. Ten film to chyba jego najbardziej wymyślna historia, a jednak ogrywanie koncepcji alternatywnych światów wychodziło mu średnio. Siłą reżysera jest opowiadanie o stanach, korzystanie z obrazów i niewerbalnej gry aktorów, by przekazać uczucia i łączące ludzi relacje. To zawsze przyciągało mnie w jego filmach i nie inaczej jest i tu. Te spojrzenia, postawy, gesty - w nich tkwiła siła "Mariposy". Nie w samej historii.
Ocena: 6
W "Mariposie" mamy ten sam zestaw bohaterów rozpisanych na te same końcowe pary. Jednak bohaterowie prezentowani są w alternatywnych wersjach świata. W jednej młoda matka porzuca dziewczynkę. W drugiej zdecyduje się zatrzymać córkę. Drugą połówką tej dziewczyny jest chłopak imieniem Germán. W pierwszej wersji jest jej przyszywanym bratem, ponieważ Rominę znaleźli jego rodzice. W drugiej poznali się już dużo później. W obu wersjach czują do siebie przyciąganie, ale długo będą je ignorować i zwalczać, łącząc się w pary z innymi ludźmi.
Berger na przemiennie pokazuje losy obu wersji bohaterów. Widzimy te same sytuacje (lub bardzo podobne) rozgrywane inaczej, ponieważ punkt wyjścia jest inny. Jednak emocje pozostają niezmienione. Ci, którzy są sobie przeznaczeni, odnajdą się. To jednak niczego nie rozwiązuje. Jeśli kombinacja jest nieodpowiednia, spotkanie drugiej połowy swojej duszy niesie więcej problemów niż szczęścia. Odnalezienie przeznaczonej nam osoby nie wpływa też na ślepy los, który rządzi się innymi regułami.
Oglądając "Mariposę" doszedłem do wniosku, że Berger jest słaby w opowiadaniu fabuł. Ten film to chyba jego najbardziej wymyślna historia, a jednak ogrywanie koncepcji alternatywnych światów wychodziło mu średnio. Siłą reżysera jest opowiadanie o stanach, korzystanie z obrazów i niewerbalnej gry aktorów, by przekazać uczucia i łączące ludzi relacje. To zawsze przyciągało mnie w jego filmach i nie inaczej jest i tu. Te spojrzenia, postawy, gesty - w nich tkwiła siła "Mariposy". Nie w samej historii.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz