The Dry (2020)

Na pozór sztampa. Oto mamy miasteczko położone na zadupiu. Dochodzi w nim do morderstwa. To sprowadza osobę, która przed laty opuściła okolicę, bo wiąże się z nią inna niewyjaśniona sprawa. Rozpoczyna się śledztwo, które zarazem prowadzi do rozdrapywania starych ran. Na wierzch wyjdą brudy i tajemnice, bo jak to zwykle bywa, w miasteczku, w którym nic nigdy się nie dzieje, całkiem sporo rzeczy jest ukrywanych.



Z dobrym kryminałem jest jak z komedią romantyczną: o wartości nie decyduje wcale oryginalność, a sposób opowiadania historii. Osoby odpowiedzialne za "Suszę" zdają się to doskonale rozumieć. Film ma więc konsekwentnie budowany klimat i sprawie prowadzoną narrację. Bohaterowie nie są szczególnie rozbudowanymi postaciami, ale są na tyle wyraziści, by dobrze sprawdzać się na kolejnych etapach opowieści. Aktorsko niczym szczególnym nie błyszczy, ale też nie ma się do czego przyczepić. I choć nic w tej historii nie wzbudzi zaskoczenia, to jednak ogląda się ją z zainteresowaniem.

Jedna rzecz mnie zaintrygowała. "Susza" to kolejna po "Baranach" australijska produkcja, która ma w sobie sporo z klimatu kina skandynawskiego. Jestem sobie w stanie wyobrazić tę samą historię, prowadzoną w podobnym stylu, lecz rozgrywającą się gdzieś na norweskim zadupiu za kołem podbiegunowym. Ciekawe skąd biorą się te podobieństwa?

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)