A Hidden Life (2019)

W 2012 roku "Wątpliwość" była dla mnie wielkim ciosem. Wcześniej twórczość Terrence'a Malicka bardzo mi się podobała. Jednak "Wątpliwość" była koszmarem. Wtedy wierzyłem, że gorzej już z reżyserem być nie może. Kolejnego filmu - "Rycerz pucharów" - nie chciałem oglądać. Na wszelki wypadek, jeśli zła passa jeszcze trwała. Ale potem było "Song to Song". Od "Wątpliwości" minęło pięć lat, więc chciałem wierzyć, że z twórczego dołka Malick wyszedł. Okazało się być jeszcze gorzej. Byłem przekonany, że to już najgorsze jego "dzieło". Widząc więc oceny "Ukrytego życia" z optymizmem po film sięgnąłem. I ujrzałem dno, w jakie zagrzebał się reżyser. Obawiam się, że kolejnych jego filmów już nie obejrzę.



"Ukryte życie" inspirowane jest historią Franza Jägerstättera, Austriaka, który żył w czasach Hitlera i który sprzeciwiał się nazistom. Za odmowę złożenia przysięgi wierności Hitlerowi i służby w wojsku został uwięziony i skazany na śmierć. Po latach kościół katolicki uznał go męczennikiem i błogosławionym. Dla Malicka źródłem inspiracji była przede wszystkim książka Emy Putz zawierająca jego pisma i listy więzienne.

Niestety film Malicka z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. "Ukryte życie" jest jego kolejnym hiperegzaltowanym dziełem uduchowionym. Życie na roli bohatera zostało zmienione w jakąś idylliczną bukolikę. Można wręcz uznać, że Jägerstätter mieszkał w Arkadii, w której panuje harmonia człowieka z przyrodą, a każda praca jest lekka, radosna i w zasadzie nie sprawia żadnych problemów.

Ale najgorsze było dopiero przede mną. Kiedy Malick zaczyna rozprawiać o uwięzieniu Jägerstättera, o wrogości jego sąsiadów wobec jego żony i rodziny, wtedy dopiero w całej krasie objawia się jego obojętność wobec dramatu ludzi, którzy zainspirowali go do nakręcenia filmu. Jägerstätter znika, zamiast niego pojawia się jakaś na poły mityczna postać-symbol, która staje się osią, wokół której reżyser snuje swoje rozważania o duchowości, o wierze wystawionej na próbę i poszukiwaniu dobra w mrokach przeciwności losu.

Malick zdaje się kompletnie nie przejmować tym, że w przyjętej przez niego konwencji nie ma miejsca na zwykłego człowieka i na jego bohaterstwo i wierność przekonaniom. Wydało mi się to postępowaniem obrzydliwym. Ale jeszcze bardziej haniebny był monumentalizm całej tej historii, przez co reżyser kompletnie zapomniał o proporcjach. Przy całym tragizmie historii Jägerstättera i jego rodziny, trudno ją jednak porównywać z koszmarem chociażby oblężenia Stalingradu czy czasów likwidacji warszawskiego getta, które to wydarzenia miały miejsce mniej więcej w tym samym czasie co dramat Jägerstättera. Malick zmienił historię Jägerstättera w gigantycznego potwora egzaltacji, który wypełnia całość duchowego doświadczenia i na więcej cierpienia, którego doświadczały nie jednostki a miliony, nie ma u niego miejsca. Tego było dla mnie za dużo.

Ocena: 1

Komentarze

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)