Boiling Point (2021)
"Punkt wrzenia" to opowieść o jednym dniu z działania restauracji. Przyglądamy się z bliska pracy kucharzy, pomocy kuchennej, kelnerek i barmanów. Wszyscy oni zmagają się z własnymi osobistymi problemami, a na dodatek muszą dwoić się i troić, bo restauracja odnosi sukcesy, a to oznacza, że nie ma chwili wytchnienia.
Ten film zapowiada ciekawe studium charakterów przez pryzmat presji, jaką jest praca w popularnej restauracji. I tak rzeczywiście jest. Kilka z postaci jest mocniej zarysowanych i mamy okazję przyjrzeć się ich wzlotom i upadkom. Niestety nie jest to studium zrealizowane po to, by coś powiedzieć o ludziach. Stanowi raczej wytrych, który ma usprawiedliwić przyjętą formę.
Bo "Punkt wrzenia" jest filmem zrealizowany w jednym ujęciu. I niestety czuć, że dla twórcy sam ten pomysł wydawał się za mało atrakcyjny. Dlatego podkręca konflikty, nadmiernie komplikuje sytuacje prowadząc do zdarzeń, bez których film spokojnie mógł sobie poradzić. Jedna tragedia by wystarczyła, ale ich jest tu po prostu za dużo. W ten sposób jedno ujęcie, które ma niby przybliżać nas do naturalnego rytmu, wypada dziwacznie, bo raczej w mało której restauracji aż tyle katastrof ma miejsce jednego wieczoru.
Mnie ten film spodobałby się o wiele bardziej, gdyby jednak pozostał bliższy realiom, gdyby pokazał rutynę, codzienność i na tym tle wygrał konflikty między pracownikami i ich problemy emocjonalne. To dlatego pierwsza połowa, gdzie głównymi kłopotami jest brak odpowiedniej liczby mięsa i rasistowski klient, spodobała mi się bardziej od tego, co zaserwowano w trzecim akcie. Wolałbym też więcej scen takich jak ta z córką właściciela restauracji w łazience. Niestety przyjęta przez reżysera strategia na to nie pozwoliła.
Ocena: 6
Ten film zapowiada ciekawe studium charakterów przez pryzmat presji, jaką jest praca w popularnej restauracji. I tak rzeczywiście jest. Kilka z postaci jest mocniej zarysowanych i mamy okazję przyjrzeć się ich wzlotom i upadkom. Niestety nie jest to studium zrealizowane po to, by coś powiedzieć o ludziach. Stanowi raczej wytrych, który ma usprawiedliwić przyjętą formę.
Bo "Punkt wrzenia" jest filmem zrealizowany w jednym ujęciu. I niestety czuć, że dla twórcy sam ten pomysł wydawał się za mało atrakcyjny. Dlatego podkręca konflikty, nadmiernie komplikuje sytuacje prowadząc do zdarzeń, bez których film spokojnie mógł sobie poradzić. Jedna tragedia by wystarczyła, ale ich jest tu po prostu za dużo. W ten sposób jedno ujęcie, które ma niby przybliżać nas do naturalnego rytmu, wypada dziwacznie, bo raczej w mało której restauracji aż tyle katastrof ma miejsce jednego wieczoru.
Mnie ten film spodobałby się o wiele bardziej, gdyby jednak pozostał bliższy realiom, gdyby pokazał rutynę, codzienność i na tym tle wygrał konflikty między pracownikami i ich problemy emocjonalne. To dlatego pierwsza połowa, gdzie głównymi kłopotami jest brak odpowiedniej liczby mięsa i rasistowski klient, spodobała mi się bardziej od tego, co zaserwowano w trzecim akcie. Wolałbym też więcej scen takich jak ta z córką właściciela restauracji w łazience. Niestety przyjęta przez reżysera strategia na to nie pozwoliła.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz