È stata la mano di Dio (2021)

"Oni" przywrócili mi wiarę w Paolo Sorrentino. Myślałem, że etap ślepego pędu za przeestetyzowanymi kadrami w stylu "Wielkiego piękna" i "Młodości" ma już za sobą. Niestety "Oni" okazali się zmyłką. A może po prostu w obszerniejszej formie dylogii elementy, które mnie w jego twórczości irytują, były po prostu rozwodnione. W każdym razie "The Hand of God" to powrót do tego wszystkiego, czego nie lubię u Sorrentino.



Reżyser doskonale bawi się klimatem nostalgii i rzewnego spoglądania na czasy młodości, odkrywania seksu, miłości, sztuki, ale i egzystencjalnego cierpienia. Ta nostalgia jest niczym perpetuum mobile nieustannie napędzającego jego wizualne obsesje. Długie, posuwiste ujęcia, poszukiwanie oryginalnych harmonii w kompozycjach kadrów - tym zajmuje się Sorrentino przez większość filmu. Ja miałem tego dość już po sekwencji otwierającej. Dlatego też nie byłem w stanie za jednym razem obejrzeć więcej niż 30 minut. Stąd obejrzenie całego "The Hand of God" zajęło mi aż cztery dni.

Na te estetyczne ekscesy nakładała się frustracja wywołana tym, jak traktował reżyser swoich bohaterów. Wpuścił na ekran całkiem sporo barwnych, ekscentrycznych osób, po czym zmienił je w roślinki doniczkowe stanowiące ozdobniki i uzupełnienie kadrów. Nie ma tu mowy o ciekawych relacjach, o emocjach, o kontemplacji człowieczeństwa. W najlepszym wypadku bohaterowie mają przedmiotowy charakter, cyzelując osobowość głównej postaci. Czasami prowadziło to do ciekawych pomysłów (jak seksualna edukacja w wykonaniu baronowej). W większości kończyło się to niezrozumiałymi scenami (np. wszystko, co ma związek z postacią przemytnika - po co on tu jest???) czy bełkotliwymi deklamacjami (rozmowa z reżyserem Antonio Capuano).

Dawno już nie widziałem tak interesującego zestawu postaci, którego reżyser w ogólnie nie wykorzystał.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)