Oranges sanguines (2021)

"Krwiste pomarańcze" od razu skojarzyły mi się z "Requiem dla snu" Aronofsky'ego. Oba filmy pokazują kilka historii, których wspólnym tematem jest nadzieja na lepsze jutro. Różnica polega na tym, jak o tę nadzieję się walczy. U Aronofsky'ego narzędziami były farmaceutyki i narkotyki. U Meurisse'a są to znacznie bardziej prozaiczne rzeczy. Tu jakiś konkurs tańca, który ma uratować starszą parę przed bankructwem, tam pierwszy raz z chłopakiem, który podoba się dziewczynie.



Reżyser pokazuje nam drogę tych bohaterów od pozornego dołka, przez "sukcesy" karmiące nadzieję, po brutalne starcie z rzeczywistością. Wszystkim scenom towarzyszą dysputy, debaty, prelekcje. Razem tworzą one dość cyniczny obraz współczesnego świata przeżartego pozerstwem i fałszem, spod których jednak wciąż wydobywa się coś autentycznego.

Brutalny trzeci akt spokojnie może konkurować z tym, co zaserwował Aronofsky. "Krwiste pomarańcze", choć pełne są humoru, pozostają zarazem dość wstrząsającym portretem człowieka i gorzką, choć zachowującą trochę optymizmu, refleksją na temat świata. To piękny hołd złożony ironii losu.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Tonight I Strike (2013)