The Power of the Dog (2021)

SPOILER

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. To cytat z Mateusza. Jednak po obejrzeniu najnowszego filmu Jane Campion spojrzycie na niego inaczej. Zabrzmi ono nie jak błogosławieństwo od Boga, lecz obietnica dana przez Szatana. Do tego spełniona.



"Psie pazury" odwołuje się do bogatej historii amerykańskiego kina. To saga rodzinna w stylu "Na wschód od Edenu", opowieść o mrocznych pragnieniach w stylu "Psychozy" i tajemnicach skrywanych pod obcisłym gorsetem moralnych konwenansów a la "Brokeback Mountain". Campion garściami czerpie z tych i wielu innych opowieści. Nie jest to jednak proste cytowanie i inspirowanie się. Reżyserka zdaje się raczej korzystać ze zbiorowej filmowej świadomości, opowiadając swoją historię uniwersalnym językiem kina.

Wyszedł z tego monumentalny a zarazem niezwykle intymny portret skomplikowanych jednostek. Jest to obraz różnych strategii radzenia sobie obcych w świecie, który lubi jednolitość. Phil wybrał ścieżkę skrajnego konformizmu. Jest niczym Szaweł, który po przemianie w Pawła stał się większym zelotą od apostołów Chrystusa. Peter wybrał drogę skrytej zdradliwości, eksponując swoją słabość niczym pawiany czerwone zadki, odwracając tym samym uwagę od swej prawdziwej natury.

"Psie pazury" za sprawą Phila i Petera stają się dualistyczną opowieścią o różnych stanach męskości w patriarchalnym świecie, który z jednej strony promuje mężczyzn, ale zarazem definiuje ich niezwykle wąsko. Campion podchodzi do tematu z zaskakującą delikatnością, odsłaniając bogate pokłady subwersji stopniowo, niespiesznie, odwracając przy tym uwagę widzów wyrafinowanymi grami psychologicznymi.

Jednak na mnie nie do końca to podziałało. Obawiam się, że filmowi zaszkodził zbyt oczywisty casting. Gdy tylko zobaczyłem zachowanie granego przez Cumberbatcha bohatera w zajeździe Kirsten Dunst, było dla mnie jasne, że widzę tylko personę, a nie prawdziwą osobę. Dlatego też środkowa część, w której reżyserka mozolnie ustawia bohaterów niczym pionki na szachownicy przed ekscytującą końcówką, była dla mnie nurząca. Zbyt wiele było w niej aluzji i insynuacji do rzeczy, które dla mnie w tym czasie były już oczywiste. Jednak finałowy akt jest wielce satysfakcjonujący. To triumf reżyserski i aktorski.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Tonight I Strike (2013)