West Side Story (2021)
Jestem niezwykle ciekawy tego, jak "West Side Story" Spielberga zostanie przyjęte przez ogólną widownię. Reżyser zrobił bowiem rzecz na wskroś "vintage". Jego musical sprawia wrażenie, jakby kino nie posunęło się do przodu od czasu "West Side Story" z 1961 roku.
Stylistycznie film Spielberga naprawdę wygląda, jakby został nakręcony w latach 60. Widać to nie tylko w scenografiach, obrazach, ale nawet w grze aktorskiej. Jednak w tej archaicznej formie kryją się rzeczy na wskroś współczesne. Mamy zupełnie inne podejście do latynoskich bohaterów (i latynoskich aktorów). Pojawiają się też jawnie postacie, które w latach 60. nie miały wstępu do wielkich studyjnych produkcji. To wszystko sprawia, że "West Side Story" nie wygląda na nową adaptację scenicznego oryginału, co raczej na "poprawę" filmowej wersji Wise'a i Robbinsa.
Jestem pewien, że wiele osób będzie tym faktem oburzone. A jednak mnie to zupełnie nie przeszkodziło w zachwycaniu się filmem. Spielberg raz jeszcze udowodnił, że jest prawdziwym czarodziejem kina. Bo choć znam przedstawioną w "West Side Story" historię doskonale, to jednak dałem się porwać opowieści. Zachwyciły mnie choreografii i kostiumy. Przypadły mi do gustu niektóre z aranżacji muzycznych (moje dwie ulubione piosenki z tej wersji to "America" i "Somewhere"). Wzruszyła mnie sama historia. A przede wszystkim oszałamiała mnie praca Janusza Kamińskiego. Będę naprawdę zdumiony, jeśli nie dostanie oscarowej nominacji za zdjęcia do "West Side Story".
Ocena: 8
Stylistycznie film Spielberga naprawdę wygląda, jakby został nakręcony w latach 60. Widać to nie tylko w scenografiach, obrazach, ale nawet w grze aktorskiej. Jednak w tej archaicznej formie kryją się rzeczy na wskroś współczesne. Mamy zupełnie inne podejście do latynoskich bohaterów (i latynoskich aktorów). Pojawiają się też jawnie postacie, które w latach 60. nie miały wstępu do wielkich studyjnych produkcji. To wszystko sprawia, że "West Side Story" nie wygląda na nową adaptację scenicznego oryginału, co raczej na "poprawę" filmowej wersji Wise'a i Robbinsa.
Jestem pewien, że wiele osób będzie tym faktem oburzone. A jednak mnie to zupełnie nie przeszkodziło w zachwycaniu się filmem. Spielberg raz jeszcze udowodnił, że jest prawdziwym czarodziejem kina. Bo choć znam przedstawioną w "West Side Story" historię doskonale, to jednak dałem się porwać opowieści. Zachwyciły mnie choreografii i kostiumy. Przypadły mi do gustu niektóre z aranżacji muzycznych (moje dwie ulubione piosenki z tej wersji to "America" i "Somewhere"). Wzruszyła mnie sama historia. A przede wszystkim oszałamiała mnie praca Janusza Kamińskiego. Będę naprawdę zdumiony, jeśli nie dostanie oscarowej nominacji za zdjęcia do "West Side Story".
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz