Beyto (2020)
A myślałem, że podobne filmy już przeszły do historii. Nie, nie chodzi mi o fabułę, choć ta również do najoryginalniejszych nie należy. Chodzi mi o formę, o niezwykłą umowność scenariusza, w którym nie znalazło się miejsce na prawdziwe rozbudowanie postaci.
Beyto to postać tak stereotypowa, że trudno uwierzyć, iż w ogóle oddycha. Twórcy czynią z niego figurę geja z tureckiej społeczności, który więc musi ukrywać swoją seksualność. Oczywiście pojawia się miłość, oczywiście ktoś go rozpoznał, jak całował się z mężczyzną, oczywiście rodzice stawiają na desperacki krok, by ratować jego reputację, co oczywiście prowadzi do konfliktu.
Wcielający się w Beyto Burak Ates miał chyba odgórny zakaz grania. Jego cała kreacja sprowadza się bowiem do wyglądania dobrze przed kamerą i w momentach co bardziej dramatycznych robienia miny zbitego psa. I na tym koniec. Beyto to młody gej, któremu kochający bliscy odmawiają prawa do miłości. Nic więcej nie musimy o nim wiedzieć. A co za tym idzie, nawet jego związek z Mikiem potraktowany jest po macoszemu. Jak zresztą wszystko inne.
Najbardziej drażniło mnie przedmiotowe traktowanie postaci młodej żony Beyto. Raz jeszcze złapałem się na tym, że zamiast kolejnego identycznego i boleśnie schematycznego filmu o emancypacji młodego geja, chętnie obejrzałbym film z perspektywy tych, którzy stają się ofiarami walki chłopaka o samostanowienie. Ale cóż, nie tym razem.
Ocena: 4
Beyto to postać tak stereotypowa, że trudno uwierzyć, iż w ogóle oddycha. Twórcy czynią z niego figurę geja z tureckiej społeczności, który więc musi ukrywać swoją seksualność. Oczywiście pojawia się miłość, oczywiście ktoś go rozpoznał, jak całował się z mężczyzną, oczywiście rodzice stawiają na desperacki krok, by ratować jego reputację, co oczywiście prowadzi do konfliktu.
Wcielający się w Beyto Burak Ates miał chyba odgórny zakaz grania. Jego cała kreacja sprowadza się bowiem do wyglądania dobrze przed kamerą i w momentach co bardziej dramatycznych robienia miny zbitego psa. I na tym koniec. Beyto to młody gej, któremu kochający bliscy odmawiają prawa do miłości. Nic więcej nie musimy o nim wiedzieć. A co za tym idzie, nawet jego związek z Mikiem potraktowany jest po macoszemu. Jak zresztą wszystko inne.
Najbardziej drażniło mnie przedmiotowe traktowanie postaci młodej żony Beyto. Raz jeszcze złapałem się na tym, że zamiast kolejnego identycznego i boleśnie schematycznego filmu o emancypacji młodego geja, chętnie obejrzałbym film z perspektywy tych, którzy stają się ofiarami walki chłopaka o samostanowienie. Ale cóż, nie tym razem.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz