Everything Everywhere All at Once (2022)

"Wszystko wszędzie naraz" to dowód na to, że Marvel nie ma monopolu na multiwersum. Panowie od "Człowieka-scyzoryka" nie zawiedli i zabrali mnie na kolejną szaloną kolejkę górską, pełną dziwacznych pomysłów i ekscytującej akcji. Wielu twórców próbuje podążać drogą absurdalnych pomysłów, ale często kończą na markowaniu nieskrępowanej wyobraźni. Tu rzeczywiście dostajemy wszystko.



Dlaczego więc moja ocena nie jest dużo wyższa? Są dwa tego powody.

Po pierwsze "Wszystko wszędzie naraz" to casus "Hardcore Henry". Tak, szalone pomysły są zachwycające. Tak, co chwilę śmiałem się głośno lub przecierałem oczy ze zdumienia na widok tego, co też twórcy mi proponują. W pewnym momencie niestety robi się jednak tego zbyt dużo. Moje zmysły zostały przeciążone i po prostu rzeczy przestały mnie ekscytować.

Po drugie "Wszystko wszędzie naraz" pod tymi pełnymi oczopląsu kostiumami multiwersum opowiada historię o skomplikowanych rodzinnych relacjach, o traumach, kompleksach, rozczarowaniach i nadziejach. Tę historię dopiero co zobaczyłem w kinie. I to z podobnymi rozwiązaniami wizualnymi. W "Belle" co prawda nie ma multiwersum, jest jednak jego ekwiwalent - rzeczywistość wirtualna, która pozwala na równie widowiskową transcendencję zwyczajności. "Belle" ma jednak dużo silniejszy pierwiastek emocjonalny. Za efektową formą kryje się ogrom empatii. We "Wszystko wszędzie naraz" tego niestety brakuje. Końcówka jest zbyt łopatologicznym wykładem. Historia matki i córki, żony i męża nawet w połowie nie wzruszyła mnie tak bardzo jak animacja Hosody.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)