Prisoners of the Ghostland (2021)
Chciałbym móc powiedzieć, że jest to rozczarowanie. Biorąc jednak pod uwagę, w jakich kaszanach grał ostatnio Nicolas Cage, to "Więźniowie Ghostland" nie są jeszcze tacy najgorsi. Przynajmniej obejrzałem ich do końca, czego o takim "Jiu Jitsu" nie mogę powiedzieć.
Trochę jednak żałuję, że dotrwałem do finału. Być może miały na to wpływ moje skojarzenia z "Kretem" Jodorowsky'ego. W "Więźniach Ghostland" odnajduję echa tego samego klimatu: taniego kina nastawionego na eksperymenty i dziwactwa. Problem w tym, że u Sion Sono są to jedynie udawane dziwy. Są to wyłącznie barwne kostiumy i kilka chaotycznych ozdobników narracyjnych (jak klasczące i krzyczące "governor" z japońskim akcentem gejsze). W ostatnim czasie widziałem kilka prawdziwie udanych dziwadeł i na ich tle "Więźniowie Ghostland" są po prostu zbyt grzeczni, zbyt przewidywalni, za mało przerysowani i odważni.
Problemem jest też fatalne tempo, przez co film staje się nużącym snujem. Można by go opatentować jako lek na bezsenność. I byłoby to jedyne rozsądne jego wykorzystanie.
Ocena: 3
Trochę jednak żałuję, że dotrwałem do finału. Być może miały na to wpływ moje skojarzenia z "Kretem" Jodorowsky'ego. W "Więźniach Ghostland" odnajduję echa tego samego klimatu: taniego kina nastawionego na eksperymenty i dziwactwa. Problem w tym, że u Sion Sono są to jedynie udawane dziwy. Są to wyłącznie barwne kostiumy i kilka chaotycznych ozdobników narracyjnych (jak klasczące i krzyczące "governor" z japońskim akcentem gejsze). W ostatnim czasie widziałem kilka prawdziwie udanych dziwadeł i na ich tle "Więźniowie Ghostland" są po prostu zbyt grzeczni, zbyt przewidywalni, za mało przerysowani i odważni.
Problemem jest też fatalne tempo, przez co film staje się nużącym snujem. Można by go opatentować jako lek na bezsenność. I byłoby to jedyne rozsądne jego wykorzystanie.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz