The Electrical Life of Louis Wain (2021)
Will Sharpe częściej pojawia się przed kamerą niż za nią i to niestety widać. "Szalony świat Louisa Waina" próbuje uchwycić nietuzinkową jednostkę przy użyciu mało oryginalnych środków. Miejscami daje to niezłe rezultaty. Głównie w aspekcie estetycznym. Pełne kolorów wizualne fantazje i kadry udające obrazy potrafią zachwycić.
Problem w tym, że takie zabiegi działają na krótką metę i kiedy zaczyna się z nich korzystać w nadmiernych ilościach, szybko powszednieją i przestają robić równie silne wrażenie, co przy pierwszym użyciu. Sharpe zdaje sobie sprawę z tego, więc korzysta także z innych sztuczek. Ale i one są nazbyt konwencjonalne, jak na przykład ironiczny humor. Na krótką metę to wystarczy. Ale w przypadku pełnego metrażu okazuje się mocno niewystarczające. W pewnym momencie zaczynają pojawiać się pytania o to, dlaczego akurat Wain jest bohaterem filmu, co chce nam powiedzieć o naturze człowieka reżyser. I okazuje się, że nie ma na nie satysfakcjonujących odpowiedzi.
Wain jest ekscentrykiem. Zapewne miał zaburzenia psychiczne. I reżyser nie wychodzi poza tę ogólną i nic w gruncie rzeczy nieznaczącą diagnozę. Jego barwne koleje losu sprowadzane są do frywolnych anegdot, z których nie płynie żadna lekcja, żadna wnikliwa uwaga. Sam Wain staje się przez to paradoksalnie postacią bezbarwną. W pewnym momencie złapałem się na tym, że dużo bardziej przejmuję się losem sióstr bohatera niż nim samym. I to pomimo faktu, że Benedict Cumberbatch gra bardzo dobrze.
Ogólnie jednak moją uwagę przykuwała raczej Claire Foy, która skutecznie udawała w filmie młodą Helenę Bonham Carter. Naprawdę, miejscami łapałem się na tym, że myślałem, iż jest to Bonham Carter z czasów "Pokoju z widokiem".
Ocena: 4
Problem w tym, że takie zabiegi działają na krótką metę i kiedy zaczyna się z nich korzystać w nadmiernych ilościach, szybko powszednieją i przestają robić równie silne wrażenie, co przy pierwszym użyciu. Sharpe zdaje sobie sprawę z tego, więc korzysta także z innych sztuczek. Ale i one są nazbyt konwencjonalne, jak na przykład ironiczny humor. Na krótką metę to wystarczy. Ale w przypadku pełnego metrażu okazuje się mocno niewystarczające. W pewnym momencie zaczynają pojawiać się pytania o to, dlaczego akurat Wain jest bohaterem filmu, co chce nam powiedzieć o naturze człowieka reżyser. I okazuje się, że nie ma na nie satysfakcjonujących odpowiedzi.
Wain jest ekscentrykiem. Zapewne miał zaburzenia psychiczne. I reżyser nie wychodzi poza tę ogólną i nic w gruncie rzeczy nieznaczącą diagnozę. Jego barwne koleje losu sprowadzane są do frywolnych anegdot, z których nie płynie żadna lekcja, żadna wnikliwa uwaga. Sam Wain staje się przez to paradoksalnie postacią bezbarwną. W pewnym momencie złapałem się na tym, że dużo bardziej przejmuję się losem sióstr bohatera niż nim samym. I to pomimo faktu, że Benedict Cumberbatch gra bardzo dobrze.
Ogólnie jednak moją uwagę przykuwała raczej Claire Foy, która skutecznie udawała w filmie młodą Helenę Bonham Carter. Naprawdę, miejscami łapałem się na tym, że myślałem, iż jest to Bonham Carter z czasów "Pokoju z widokiem".
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz