Voyagers (2021)

Zapowiadało się nieźle. Oto Ziemia umiera. Jedynym ratunkiem dla ludzkości zdaje się kolonizacja innej planety. Droga na nią będzie długa. Ci, którzy opuszczą Ziemię, nie dożyją momentu przylotu. Postanowiono więc, że załoga zostanie w całości wyhodowana w zamkniętych warunkach, by nie tęsknili do ziemskich przyjemności, by warunki na statku kosmicznym były dla nich warunkami naturalnymi.



Cóż złego może z tego wyniknąć? Jak się okazuje - wszystko. Powyższy punkt wyjścia zostaje szybko porzucony. Twórcy nawet przez chwilę nie zastanawiają się nad konsekwencjami chowu ściśle kontrolowanego. Gdy tylko statek kosmiczny opuszcza układ słoneczny, twórcy zapominają o wszystkim i zmieniają opowieść w ekranizację "Władcy much", tyle że rozgrywającą się w kosmosie.

Co gorsza, jest to "Władca much" czytany bezrefleksyjnie. Jest to toporne, mechaniczne tłumaczenie na język kina science fiction. Natura ludzka sprowadzona została do binarnego kodu dobry-zły, tchórz-odważny. Dynamiki grupowe i budzące się namiętności tworzą tu bezsensowną masę, którą reżyser wykorzystuje w paru momentach do wizualnych ekscesów.

"Voyagers" to kin całkowicie rozczarowujące. I najgorsza rzecz od Neila Burgera, jaką widziałem. Niestety jest to kolejny reżyser, który zachwycił mnie jednym ze swoich wcześniejszych filmów i później nigdy nawet nie zbliżył się do podobnego poziomu.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

Daddy's Home 2 (2017)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Home (2016)