One Percent More Humid (2017)
Wakacje to chyba w amerykańskim kinie najpopularniejsza okres narracyjny (obok świąt Bożego Narodzenia). Szczególnie, kiedy bohaterami są młodzi ludzie. Raz są to opowieści o dorastaniu, innym o pierwszej miłości. Często jest tu wszystkiego po trochu. W przypadku "Na życiowym zakręcie" wakacje są tłem dla historii o stracie i poczuciu winy.
Pozornie bohaterki filmu Catherine i Iris spędzają typowe amerykańskiej wakacje. Są więc w swoich rodzinnych stronach, spotykają się, wygrzewają na słońcu, pływają, uprawiają seks, pracują, uczą się. Jednak za tymi standardowymi zachowaniami kryje się cierpienie związane z tragedią, której były częścią. Stąd nic, co czynią nie jest beztroską letnią przygodą. Romans z żonatym profesorem jednej z nich czy bezduszny seks drugiej są czynami wynikającymi z bólu, z braku akceptacji siebie, z chęci karania siebie za to, co się stało.
Temat "Na życiowym zakręcie" był ciekawy. Niestety jego reżyserka powinna była być wyłącznie scenarzystką, a realizację przekazać w cudze ręce. W jej wykonaniu niuansowana opowieść została bowiem spłaszczona. Brakuje delikatności w prowadzeniu narracji, przez co dole i niedole bohaterek zmieniają się w oczywisty banał.
Dodatkowo rzecz zostaje rozwodniona poprzez rozbudowanie postaci profesora. Pomimo całej sympatii do Nivoli, nie ma ku takiej sytuacji żadnego uzasadnienia. Dlaczego jego perspektywie poświęca się ekranowy czas, a na przykład bratu przyjaciółki dwóch głównych bohaterek już nie? W efekcie historia rozłazi się i niestety bardziej nudzi niż intryguje.
Ocena: 4
Pozornie bohaterki filmu Catherine i Iris spędzają typowe amerykańskiej wakacje. Są więc w swoich rodzinnych stronach, spotykają się, wygrzewają na słońcu, pływają, uprawiają seks, pracują, uczą się. Jednak za tymi standardowymi zachowaniami kryje się cierpienie związane z tragedią, której były częścią. Stąd nic, co czynią nie jest beztroską letnią przygodą. Romans z żonatym profesorem jednej z nich czy bezduszny seks drugiej są czynami wynikającymi z bólu, z braku akceptacji siebie, z chęci karania siebie za to, co się stało.
Temat "Na życiowym zakręcie" był ciekawy. Niestety jego reżyserka powinna była być wyłącznie scenarzystką, a realizację przekazać w cudze ręce. W jej wykonaniu niuansowana opowieść została bowiem spłaszczona. Brakuje delikatności w prowadzeniu narracji, przez co dole i niedole bohaterek zmieniają się w oczywisty banał.
Dodatkowo rzecz zostaje rozwodniona poprzez rozbudowanie postaci profesora. Pomimo całej sympatii do Nivoli, nie ma ku takiej sytuacji żadnego uzasadnienia. Dlaczego jego perspektywie poświęca się ekranowy czas, a na przykład bratu przyjaciółki dwóch głównych bohaterek już nie? W efekcie historia rozłazi się i niestety bardziej nudzi niż intryguje.
Ocena: 4
Komentarze
Prześlij komentarz