Gran Torino (2008)
W czasach, gdy kino goni za nowością i sili się na oryginalność – ale tylko w formie a nie treści, Clint Eastwood zrobił film kompletnie inny. Zbudowany z klisz i stereotypów, "Gran Torino" to staroświecki film, który powinien w teorii zanudzić każdego. Tymczasem najnowsze dzieło Clinta bawi i wzrusza, dostarczając wszystkiego, czego od kina naprawdę powinno się oczekiwać – prawdziwego przeżycia.
Jakim cudem udała mu się ta sztuka? Prosto – pamiętał o żelaznej zasadzie filmu: najpierw bohater, potem reszta. Nie trzeba silić się na oryginalność, kiedy ma się dobrze zarysowanego bohatera, który przykuje uwagę widza. Tym kimś w "Gran Torino" jest stary zgred Walt Kowalski brawurowo zagrany przez samego Eastwooda. Zamknięty w wewnętrznym murze , złośliwy, gburowaty, czasem wręcz aspołeczny jest typem jak najbardziej antypatycznym. Kiedy jednak w jego życie wkroczy rodzina Azjatów, rozpocznie się ciąg wydarzeń, który odmieni niejedną osobę.
"Gran Torino" zbudowany jest na jednej z najbardziej archetypowych historii chrześcijańskich. Zrobiona jest jednak tak brawurowo, że nie pamięta się o tym, aż do napisów końcowych. Dobre kino, na którym naprawdę się wzruszyłem.
Ocena: 8
Jakim cudem udała mu się ta sztuka? Prosto – pamiętał o żelaznej zasadzie filmu: najpierw bohater, potem reszta. Nie trzeba silić się na oryginalność, kiedy ma się dobrze zarysowanego bohatera, który przykuje uwagę widza. Tym kimś w "Gran Torino" jest stary zgred Walt Kowalski brawurowo zagrany przez samego Eastwooda. Zamknięty w wewnętrznym murze , złośliwy, gburowaty, czasem wręcz aspołeczny jest typem jak najbardziej antypatycznym. Kiedy jednak w jego życie wkroczy rodzina Azjatów, rozpocznie się ciąg wydarzeń, który odmieni niejedną osobę.
"Gran Torino" zbudowany jest na jednej z najbardziej archetypowych historii chrześcijańskich. Zrobiona jest jednak tak brawurowo, że nie pamięta się o tym, aż do napisów końcowych. Dobre kino, na którym naprawdę się wzruszyłem.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz