Martyrs (2008)
Są takie zdarzenia, których nie da się przeżyć. I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że czasem ciało nie umiera. W obliczu straszliwego cierpienia, absolutnego dramatu, dusza jest bezradna i po prostu ginie. Problem w tym, że nie każda dusza to akceptuje. To jedna z podstawowych koncepcji horroru o opętaniu. To także główna idea skrywająca się za "Martyrs".
Lucie umarła poddawana wymyślnym torturom przez bliżej nieokreśloną grupę z powodów, których nigdy do końca nie poznała. Zginęła, lecz jej ciało przeżyło. Od tej pory jej egzystencja toczy się w cieniu poczucia winy. Kiedy nadarzy się okazja do zemsty, skrzętnie z niej skorzysta. Jednak morderstwo nie jest sposobem na odrodzenie. Od cierpienia Lucie może uwolnić się tylko poprzez śmierć, poprzez złożenie się na ołtarzu i w końcu to zrozumie.
Jej przyjaciółka Anna wkroczy na tę samą drogę cierpienia i dość szybko zda sobie sprawę, że oprawcom nie ucieknie. Jej jedynym wyjściem jest śmierć, a że droga do niej prowadzi do bólu, akceptuje go i w ten sposób staje ponad nim. Jej śmierć jest nieunikniona, lecz akceptując swój los, przejmuje nad nim kontrolę i w ten sposób może doświadczyć absolutu. W obliczu totalności wszyscy jesteśmy bezradni, następuje całkowita anihilacja 'ja', o czym przekona się jedna z oprawczyń Anny.
Choć zabrzmi to dziwnie, biorąc pod uwagę brutalność filmu, "Martyrs" uznałem za film niezwykle piękny. Pełen obrazów surowych, jest też w kilku momentach niezwykle delikatny i subtelny. W przedziwny sposób łączy troskliwość z bólem – rzecz normalnie spotykaną tylko w głęboko patologicznych rodzinach. Zresztą oglądając "Martyrs" łatwo dojść do przekonania, że z Pascalem Laugierem nie wszystko jest w porządku. W tym filmie obiektem cierpienia, ale i ideologiem cierpienia są kobiety. Rola mężczyzny sprowadza się do narzędzia zadawania bólu (czy jest to facet per se czy też jego symboliczna wersja – strzelba). Kobieta jako przyczyna bólu, kobieta której należy zadać ból jest w tym coś z myślenia psychopatycznego mordercy, który czuje wyraźny kompleks niższości i to niezdrowe połączenie miłości i nienawiści zazdrości i współczucia. Ciekawe, skąd się Laugierowi to wzięło.
Ocena: 8
Lucie umarła poddawana wymyślnym torturom przez bliżej nieokreśloną grupę z powodów, których nigdy do końca nie poznała. Zginęła, lecz jej ciało przeżyło. Od tej pory jej egzystencja toczy się w cieniu poczucia winy. Kiedy nadarzy się okazja do zemsty, skrzętnie z niej skorzysta. Jednak morderstwo nie jest sposobem na odrodzenie. Od cierpienia Lucie może uwolnić się tylko poprzez śmierć, poprzez złożenie się na ołtarzu i w końcu to zrozumie.
Jej przyjaciółka Anna wkroczy na tę samą drogę cierpienia i dość szybko zda sobie sprawę, że oprawcom nie ucieknie. Jej jedynym wyjściem jest śmierć, a że droga do niej prowadzi do bólu, akceptuje go i w ten sposób staje ponad nim. Jej śmierć jest nieunikniona, lecz akceptując swój los, przejmuje nad nim kontrolę i w ten sposób może doświadczyć absolutu. W obliczu totalności wszyscy jesteśmy bezradni, następuje całkowita anihilacja 'ja', o czym przekona się jedna z oprawczyń Anny.
Choć zabrzmi to dziwnie, biorąc pod uwagę brutalność filmu, "Martyrs" uznałem za film niezwykle piękny. Pełen obrazów surowych, jest też w kilku momentach niezwykle delikatny i subtelny. W przedziwny sposób łączy troskliwość z bólem – rzecz normalnie spotykaną tylko w głęboko patologicznych rodzinach. Zresztą oglądając "Martyrs" łatwo dojść do przekonania, że z Pascalem Laugierem nie wszystko jest w porządku. W tym filmie obiektem cierpienia, ale i ideologiem cierpienia są kobiety. Rola mężczyzny sprowadza się do narzędzia zadawania bólu (czy jest to facet per se czy też jego symboliczna wersja – strzelba). Kobieta jako przyczyna bólu, kobieta której należy zadać ból jest w tym coś z myślenia psychopatycznego mordercy, który czuje wyraźny kompleks niższości i to niezdrowe połączenie miłości i nienawiści zazdrości i współczucia. Ciekawe, skąd się Laugierowi to wzięło.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz