The Reader (2008)

Schlink, a zanim Daldry & Hare, w pomysłowy sposób opowiadają historię XX-wiecznych Niemiec, ubierając wszystko w jakże atrakcyjny strój melodramatu.

Oto Hanna, będąca symbolem nazistowskich Niemiec. Zamiłowanie do porządku i czysta, nieskrępowana siła życiowa, instynkt nagi i zmysłowy. I Michael, powojenne Niemcy, wyrastający na gruzach wojny, wyrastający z miłości, pożądania do tego, co symbolizuje, co ofiarowuje Hanna. Michael daje się jej uwieść, całkowicie i bez pytania. A Hanna, ta żarłoczna siła, aspirująca do transgresji intelektualnej wykorzystuje go, by pochłaniać intelektualny pokarm, którego pragnie, lecz sama wytworzyć nie może.



Michael jest więc ofiarą, lecz nie do końca. Sam podjął decyzję, pozwolił się uwieść, był z tego zadowolony. Kiedy zorientował się, w swojej roli poczuł zdradę, ból, wstyd i chęć odwetu. To także jest sytuacja powojennych Niemiec, które jako cały naród chciałoby uchodzić za niewinne, za jeszcze jedną ofiarę, ale trudno jest im samym w to uwierzyć. Idealnie oddaje to sytuacja procesu. Hanna bierze na siebie winę, staje się kozłem ofiarnym i wszyscy zdają się być z tego zadowoleni. Sprawiedliwości stało się zadość. Czy aby na pewno? A jeśli tak, to dlaczego Michael nie odzyskał spokoju ducha i nie uwolnił się od Hanny? Być może zdaje sobie sprawę, że skazanie jednostki niczego nie zmienia. Nie daje prawa do przebaczenia, nie daje okazji do zmycia cudzych win.

I wreszcie post scriptum, w którym Schlink zdaje się deklarować swoją wiarę w edukację, rozwój świadomości. Kiedy Hanna przestanie być analfabetką, kiedy pochłonie całą dostępną literaturę, wiedza ta, książki te staną się jej stopniami do trumny. Śmierć nazistowskich Niemiec w końcu nadchodzi, lecz staje się to za cenę kilku straconych pokoleń.

W walce między braćmi Weinstein i Daldrym, staję po stronie tego ostatniego. "Lektor" to dobry film, lecz przydałoby się go jeszcze trochę dopracować. W postaci, jaką otrzymaliśmy jest to – przynajmniej dla mnie – bardziej intelektualna niż emocjonalna pożywka. Oczywiście, gdyby Daldry dostał czas, o który prosił, wtedy Kate Winslet nie dostałaby Oscara i w sumie słusznie, bo za tę rolę akurat nie zasłużyła. Zdecydowanie lepiej wypadła w "Drodze do szczęścia", który to obraz ogólnie uważam za lepszy. Warto natomiast zwrócić uwagę na Davida Krossa. Kto wie, być może jesteśmy świadkami narodzin nowej aktorskiej gwiazdy.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)