Comme les autres (2008)
Nie lubię filmów z nachalną tezą. W 99% teza przysłania twórcom wszystko inne, przez co postaci wychodzą papierowe, a fabuła jest głupia i uproszczona. Tym większa jest moja pochwała dla "Baby Love", który to film okazał się urokliwą komedyjką o bardzo uniwersalnym wydźwięku, sprawdzonej formule, znakomicie wyegzekwowaną z całą plejadą ciekawych postaci.
Trzeba jednak na początek wyraźnie podkreśli, że "Baby Love" to przede wszystkim reklama na rzecz prawa gejów do adopcji i wychowywania dzieci. W tym celu Vincent Garenq wykorzystał uniwersalną, bardzo heteroseksualną historię o parze, w której matka pragnie dziecka, a jej partner jest temu przeciwny i matkę podstawił drugim tatusiem. Całość jest słodka, urocza i rozkoszna jak mały bobasek albo szczeniaczek. Garenq zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby widzowie polubili bohaterów i nie śmieli im odmówić prawa do szczęścia.
I gdyby to było wszystko, co "Baby Love" ma do zaoferowania, trzeba byłoby podstawić mi kubeł, bo tych słodkości byłoby do wyrzygania. Na szczęście Garenq poszedł po rozum do głowy i nadał głębi zarówno bohaterom jak i łączącym im relacjom.
Po pierwsze: Manu. Lambert Wilson zagrał go wprost koncertowo. Pokazał geja w pełnej jego krasie: egoista, który żąda, by cały świat spełniał jego zachcianki. I dlaczego miałoby być inaczej, w końcu żyjąc poza nawiasem społeczeństwa, w swej niewoli był wolny od ograniczeń par heteroseksualnych. Manu nie jest jednak odrażający, wręcz przeciwnie – nie można mieć więcej uroku! Nic dziwnego, że wszyscy się w nim kochają. Jego egoistyczna postawa jest raczej wyrazem naiwności i po prostu braku doświadczenia. Ponieważ roztacza swój czar, widz także kibicuje mu w przyspieszonym kursie życia.
Po drugie: Fina. To trzecia rola Pilar López de Ayali, jaką oglądałem w ostatnich kilku tygodniach, lecz pierwsza, gdzie naprawdę ją dostrzegłem. Z jaką prostotą i przekonaniem kreśli postać romantyczki, która wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi zakochuje się w geju. Jest krucha i silna zarazem, bezbronna, zakochana ale i pragmatyczna. Jeśli ktoś mógłby nawrócić kogoś z homoseksualizmu na heteroseksualizm, to jest to właśnie Fina w jej wykonaniu. Elle est magnifique!
Po trzecie: Cathy. To niewielka rola, która miała chyba tylko tworzyć tło. Jednak dzięki znakomitej interpretacji Anne Brochet wyszła z tego mocna, zapadająca w pamięci rola. Cathy również jest zakochana w Manu. Brochet bezbłędnie rozgrywa jej zauroczenie, jej zmieszanie, jej rozpacz. Wszystkie emocje wypunktowuje wyraziście i subtelnie zarazem. Dokonuje też rzeczy niezwykle trudne jest komediowo zabawna budząc jednocześnie współczucie i smutek. Niesamowite.
Na tym tle trochę rozczarowuje Philippe, partner Manu, zagrany przez niezwykle przystojnego, lecz mającego niewielki wpływ na fabułę Pascala Elbé. Szkoda, że jest on aż tak papierowo anty-ojcowski. Wydaje się, że poza fotogenicznością, reżyser nie miał wobec niego żadnych wymagań. Szkoda, już bardziej interesujące są lesbijskie pary, z których każda ma może pół minuty ekranowej obecności.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz