The Last Legion (2007)
Książka "Ostatni legion" jakoś nigdy mnie nie kusiła, choć lubię historię starożytną (nawet w wersji alternatywnej). Nie miałem też zamiaru oglądać filmu powstałego na jej bazie. Potem jednak zobaczyłem obsadę i zmieniłem zdanie, bo czyż można darować sobie widok Colina Firtha w rzymskim wdzianku wywijającego mieczem, a u boku mającego piękną Aishwaryę Rai? Cóż, po obejrzeniu filmu na powyższe pytanie odpowiedzieć mogę tylko twierdząco – oczywiście, że można – ba, nawet trzeba! – sobie ten film darować.
"Ostatni legion" wygląda jakby do blendera wrzucono taśmy z "Króla Artura", "Władcy Pierścieni" i "Excalibura". Wyszła z tego nieznośna papka, która spodobać się może jedynie doświadczonym masochistom. Już dawno żadne 1,5 godziny tak bardzo mi się nie dłużyło. No, ale kiedy wspomniano o Tyberiuszu jako szlachetnym cesarzu, wiedziałem, że to kostiumowa komedia. Trochę to jednak dziwne, że jedna z głównych postaci zna Senekę, ale już Swetoniusza jakoś nie.
Film ma sporo gwiazd, lecz żadna z nich nie spełniała moich oczekiwań. Mam nadzieję, że palą się teraz ze wstydu na samo wspomnienie filmu. Straszna kicha.
Ocena: 2
Komentarze
Prześlij komentarz