DeUsynlige (2008)
Nie rozumiem, jak ten film może mieć tak wysokie oceny. Ja z wielkim trudem wysiedziałem do końca i to w zasadzie tylko z poczucia obowiązku. Bezpłciowy, zrealizowany bez pomyślunku z hiperoczywistą symboliką jungowską – tak ja oceniam "Zniknięcie". Pierwsze 30 minut filmu jest jeszcze całkiem niezłe. Potem jednak pada trupem i gnije niemal na moich oczach.
Historia młodego chłopaka, który został skazany za morderstwo i teraz wychodzi na wolność mogła stać się interesującym dramatem o winie, karze, lecz przede wszystkim o domknięciu spraw. Thomas nigdy nie przyznał się do winy. A jednak kwestia ta wciąż nie daje mu spokoju. Czy był to wypadek, a może coś ukrywa? Niezależnie od odpowiedzi musi się oczyścić, wyjść z wody pełnej lęków i oporów. Matka ofiary potrzebuje zaś poznać prawdę, by zrozumieć co się stało, by móc w końcu zaakceptować, że nigdy więcej syna nie zobaczy. I jako opowieść o winie, "Zniknięcie" mogło być standardową, acz mimo wszystko interesującą opowieścią. To jednak Erikowi Poppe nie wystarczyło i zrobił woltę. Pierwsze pół godziny to Thomas jest bohaterem. Potem te same sceny widzimy z punktu widzenia matki zamordowanego chłopca. Pomysł okazał się kompletnie nietrafiony, gdyż wersja matki wcale nie daje nowej perspektywy, nie pogłębia wiedzy na temat zdarzenia. Jest to po prostu powtórka z rozrywki, nudna i kompletnie nietrafiona. To zmarnowany czas, który można było znacznie lepiej spożytkować. Poppe chciał za dużo, a wyszło mu zdecydowanie za mało. Koniec końców materiału filmowego jest tak niewiele, że na średni metraż z trudem by wystarczyło. Rozwodnione do pełnej fabuły jedyne co robi, to nudzi.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz