Il y a longtemps que je t'aime (2008)
To się nazywa debiut! Wspaniałe, mądre i prawdziwe kino, które na pewno spodoba się wszystkim fanom "Zapaśnika".
Punktem wyjścia jest sytuacja, która dość często prezentowana była już na ekranach kin. Oto osoba wychodzi na wolność po długim pobycie w więzieniu. Stara się odzyskać rodzinę i stworzyć sobie nowe życie. Zazwyczaj jednak bohaterem jest mężczyzna i najczęściej musi walczyć ze swoimi kumplami z kryminalnej przeszłości, którzy czegoś od niego chcą, bądź też żyje tylko myślą o zemście. "Kocham cię od tak dawna" jest jednak zupełnie inne. Najważniejszą, ale przecież nie jedyną różnicą jest fakt, że głównym bohaterem nie jest mężczyzna, członek gangu, lecz kobieta, a jej zbrodnia choć straszliwa miała zupełnie inne podłoże.
Juliette po 15 latach pobytu w więzieniu jest już wolna. Do swojego domu przyjmuje ją jej siostra Léa, która bardzo liczy na odbudowanie więzi rodzinnych. Jej mąż nie podziela jej entuzjazmu, lecz Léa zrobi wszystko, by tym razem zatrzymać siostrę przy sobie. Juliette też się stara, lecz pamięć straszliwego czynu nigdy jej nie opuszcza, a i świat nie bardzo pozwala jej zapomnieć o 15 latach spędzonych za kratami.
"Kocham cię od tak dawna" to opowieść o tragedii, która sprawia, że człowiek zamyka się w sobie niczym w kokonie. To więzienie jest niezbędne, by poradzić sobie z tragedią. Jednak mimo izolacji, ów kokon nie może zostać pozbawiony opieki. Wtedy bowiem usycha, prowadząc do śmierci. Jeśli jednak są wokół ludzie, którzy cierpliwie zadbają o ów kokon (niektórym wystarczą do tego tylko książki), wtedy po pewnym, czasem dość długim czasie, człowiek może opuścić kokon. Dokonuje się transformacja, która nie wymazując pamięci czyni przyszłość znośną perspektywą.
(Jérémie Covillault)
Philippe Claudel nakręcił wspaniałą przypowieść, niezwykle kobiecą, która aż prosi się o potraktowanie 'a la Almodóvar'. Jednak Claudel nie poszedł w tę stronę. Znalazł swój własny język i chwała mu za to. Fantastycznie spisała się też obsada aktorska. Kristin Scott Thomas jest bezbłędna w każdej minucie filmu, a w scenie konfrontacji z siostrą, gdzie bardzo łatwo było przeszarżować, wyprawia mistrzowską woltyżerkę. Szkoda, że musiała zadowolić się jedynie nominacjami do BAFTA i Cezara. Dobrze, że tę drugą nagrodę zdobyła Elsa Zylberstein. Przy Thomas łatwo można było przeoczyć jej delikatną i kruchą kreację. Rola Léi wydaje się na pierwszy rzut oka nieco niewdzięczna, bo z samej konstrukcji filmu jest w cieniu, a jednak za sprawą Zylberstein nie można o niej zapomnieć. Jednak na mnie największe wrażenie zrobił Frédéric Pierrot w skromnej, niewielkiej roli tragicznego policjanta Fauré'a. To jego milczące wzywanie o pomoc, choć przecież cały czas gada i to ostatnie spojrzenie w restauracji. Po prostu bezcenne!
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz