Los abrazos rotos (2009)
Tak naprawdę to właśnie ten film powinien nosić tytuł "Volver", ponieważ Almodóvar powraca w nim do kina, które zdawało się, że już porzucił. To kino prostsze, bardziej melodramatyczne z wątkami ze starych swoich filmów cytowanymi wprost lub przerabianymi na nowo. Jest tu więcej melodramatu a mniej jawnoformalnych zabiegów wizualno-konstrukcyjnych.
Akcja filmu toczy się dwutorowo. Pierwszy to początek lat 90., to historia pięknej Magdaleny, która ma aspiracje, by zostać aktorką. Na razie jest nałożnicą pewnego potentata biznesowego. Jednak nie rezygnuje z marzeń i tak trafia do Mateo Blanco, reżysera szukającego właśnie aktorów do swego nowego dzieła. Zakochują się w sobie od pierwszego spojrzenia, lecz na drodze ich szczęścia stoi ów biznesmen. Drugi tor, to czasy współczesne, 14 lat po tamtych wydarzeniach. Mateo Blanco teraz żyje życiem swego alter ego jako Harry Caine. Jest niewidomym scenarzystą, który pod wpływem splotu wydarzeń opowie historię swego wielkiego romansu młodemu synowi swojej długoletniej producentki.
(Rossy de Palma)
"Przerwane objęcia" wydają się niezwykle osobistą, by nie powiedzieć autobiograficzną opowieścią. Almodóvar powraca tu do swoich starych aktorek (Rossy de Palma dokładnie po 14 latach znów w jego filmie!) i starych wątków – film mocno kojarzy się z "Prawem pożądania", "Kobietami na skraju załamania nerwowego" i "Kwiatem mojego sekretu". Kiedy główny bohater – reżyser - opowiada, jak to na początku lat 90., po serii dramatów chciał zaryzykować odważną komedią, trudno nie odnieść wrażenia, że jest to aluzja do "Kiki".
(Tamar Novas)
Zresztą sam Mateo wydaje się być filmowym alter ego Almodóvara, który spogląda wstecz na swoją twórczość. Jeśli tak rzeczywiście jest, to Almodóvar "Przerwanymi objęciami" przyznaje się do swojego wieku (kończy w tym roku 60 lat!) i tego, że nie jest już tak sprawnym reżyserem jak kiedyś (Mateo jest przecież ślepy), a jednak pasja tworzenia wciąż nie daje mu odpocząć i może mieć nadzieję, że tworzy kino dobre. Nic dziwnego, że do takiego wyznania wybrał melodramat w stylu noir.
(Alejo Sauras)
I rzeczywiście jego kino wciąż jest dobre. Jednak ten powrót do jego twórczości przełomu lat 80/90 wyraźnie pokazuje, że nie ma w nim już tej żywiołowości, tego pazura co niegdyś. Struktura jest niezmieniona, zabrakło jednak barwnych postaci i szalonych zwrotów akcji. To, co z tego pozostało jest dodane jako filmowa wstawka. Momentami Almodóvar prawie w ogóle znika za wybraną konwencją, którą cytuje bezbłędnie w 100% - scena za schodami to czyste 'stare kino'. Trochę to szkoda. Ale przed świadomością upływu czasu nie sposób uciec (chyba że ma się Alzheimera).
Ocena: 8
Ps. Muszę odwołać to, co dopiero napisałem na temat Cruz. Okazuje się, że również w hiszpańskim kinie nie może uwolnić się od scen miłosnych ze staruszkami. Hmm, co jest w niej takiego, że obsadza się ją w takich rolach??
Komentarze
Prześlij komentarz