Poliţist, adj. (2009)
Chylę czoła przed Corneliu Porumboiu. W swoim najnowszym filmie dokonał rzeczy, jak zdarza się bardzo rzadko. Po pierwsze stworzył dzieło skończone, którego nie da się zredukować do jego części składowych (choć autorzy katalogu WFF mocno się natrudzili, by tego dokonać). Po drugie przekształcił filmową materię w dyskurs filozoficzny. To akurat ambitni twórcy próbują robić raz za razem, w większości przypadków wychodzi z tego bełkot, "Policjant, przymiotnik" do nich nie należy.
Przez większą część filmu nic się w zasadzie nie dzieje. Główny bohater prowadzi śledztwo, dyskutuje z żoną nad znaczeniami słów i pisze raporty. Dopiero w znakomitej scenie końcowej w biurze szefa odkrywamy, że w dziele Porumboiu nie fabuła się liczyć, że jest ona narzędziem. W rzeczywistości "Policjant, przymiotnik" jest podróżą do prawdy, odkrywania rzeczywistych znaczeń, czyli jest nie mniej nie więcej a filmem o dialektyce. Tak, to film o dialektyce a nie wykorzystujący dialektykę dla celów fabuły. Porumboiu odwrócił relacje, co nie powinno się udać. A jednak powstało dzieło niemalże mistrzowskie. Brawo!
Ocena: 9
Komentarze
Prześlij komentarz