The Boat That Rocked (2009)
"Radio na fali" to sentymentalna podróż do czasów, kiedy muzyka inspirowała do zmiany stylu życia. Zamiast nudy programów publicznych, brzydcy, starzejący się i całkowicie zdziwaczali DJ-e stali się idolami puszczając zakazaną muzę opowiadającą o seksie, narkotykach i wolności. Richard Curtis bardzo stara się, by uczynić z tamtej epoki rajski Złoty Wiek, za którym można zatęsknić z czystym sercem. Stara się niestety za bardzo.
Film ma wiele znakomitych scen (Marianne lądująca w łóżku Dave'a, opowieść o kochance, której puściły zwieracze, cudowna Emma Thomson ujawniająca synowi, kto jest jego ojcem). Każdą z nich można cieszyć się w nieskończoność. Całość jest niestety niezgrabna, zbyt ciężka i aż dziw, że utrzymuje się na powierzchni. W filmie rządzi chaos, brakuje wątku głównego, nici, na której można byłoby zawiesić wszystkie anegdoty. Taką funkcję mógł pełnić Carl, ale z przedziwnych powodów większość czasu spędza na drugim tle. Taką funkcję mógł pełnić minister grany przez Kennetha Branagha, ale Curtisowi wystarcza, że jest ledwie kontrapunktem.
(Talulah Riley)
No cóż, Curtis już w "To właśnie miłość" pokazał, że nie jest tak dobrym reżyserem jak scenarzystą. "Radio na fali" tylko utwierdza w tym przekonaniu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz