Fish Tank (2009)

Na "Fish Tank" nie wybrałem się ze względu na osobę reżyserki. Gdyby to chodziło tylko o Andreę Arnold, pewnie podarowałbym sobie seans mając w pamięci niezbyt dobre "Red Road". Jednak w "Fish Tank" wystąpił Michael Fassbender, którego bardzo dobrze wspominam z "Głodu". I nie zawiodłem się. Film Arnold stoi tylko i wyłącznie na kreacjach aktorskich i to nie tylko Fassbendera. Ten raz jeszcze udowodnił, że ma fantastyczną ekranową aurę. W "Głodzie" pokazał się jako człowiek o wielkiej charyzmie, a tu emanuje surowym, zwierzęcym seksapilem. Towarzyszące mu aktorki są równie znakomite. Kierston Wareing zagrała jedną z ikon brytyjskiego kina – samotną mamuśkę z blokowiska – i nie dała się pożreć sztampie. To chyba najlepsza interpretacja tej roli od czasu "Beautiful Thing". Katie Jarvis i Rebecca Griffiths, grające córki Wareing, nie ustępują pola dwójce dorosłych.


Dzięki aktorom film obronił się, choć Arnold znów zrobiła wszystko, by film zniszczyć. Reżyserka przypomina trochę bohaterkę graną przez Jarvis. Ta marzy o tańcu, interesuje ją raczej subkultura b-boying, ale całą swoją wiedzę czerpie podglądając innych, czego rezultaty są dalekie od ideału. I podobnie jest z Arnold, pooglądała trochę minimalistycznego kina, przyjrzała się formule Dogmy i myśli, że potrafi zrobić to równie dobrze. Otóż nie potrafi. Arnold zaczyna od prostej materii, by następnie 'przyozdobić' ją zupełnie niepotrzebnymi dodatkami. W przypadku "Fish Tank" są to głównie zwierzęce metafory (szkapy, na którą "przyszła już pora", ryby wyrzuconej ze stawu), brak odwagi w pociągnięciu wątków do końca (zagrożenie gwałtem, 'porwanie') oraz pozorowane katharsis.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Hvítur, hvítur dagur (2019)

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Funkytown (2011)