Nés en 68 (2008)
Spuścizna '68 roku. Gdzie są ci, którzy wtedy stawali na barykadach walcząc o równość i braterstwa? Oto pytanie, na które postanowili odpowiedzieć twórcy "Nés en 68" Olivier Ducastel i Jacques Martineau. Skoro taki temat, to też rozpocząć film należało od burzliwych wydarzeń z tamtego okresu. Głównymi bohaterami są Catherine, Yves i Hervé – młodzi, pełni idealizmu, zaangażowani w walkę z republiką De Gaulle'a. Rezultatem ich walk jest domek na prowincji, gdzie zakładają niewielką komunę.
Początkowo wszystko układa się znakomicie: wolna miłość, swoboda i poczucie wspólnoty przysłaniają wszystko. Czas jednak leci nieubłaganie, a wraz z nim zmienia się dynamika. Kolejne osoby wykruszają, aż pozostaje tylko Catherine z dziećmi i sąsiadami. Hervé wpadnie w sidła walki zbrojnej i wyląduje na lata w więzieniu. Yves zatęskni za życiem klasy średniej, choć z lewicowych poglądów nigdy do końca nie zrezygnuje.
(Edouard Collin)
(Yannick Renier)
W końcu ich dzieci dorosną i przejmą sztandary walki. Ich protesty będą równie dramatyczne, choć hasła się zmienią. Ludmilla, z charakteru bardzo podobna do matki (Catherine), ucieknie w objęcia tradycyjnie rozumianej rodziny, by odkryć, że wcale jej to nie pasuje. Boris okaże się gejem, co w latach 80. było przepisem na katastrofę. W tle tych rodzinnych perypetii Francja chwiać się będzie od prawicy po lewicę, z krótkim flirtem ze faszystami.
Dla mnie, Polaka "Nés en 68" to przede wszystkim historia ludzi, tego jak ideały wypaczają się, dezaktualizują, bądź – co gorsza – trwają zamykając nas w swoistego rodzaju klatce. Twórcom bardzo fajnie udało się uchwycić przemijalność czasu i niezmienność procesów społecznych. Dla Francuzów film na pewno ma głębsze znaczenie. Przecież film ten ilustruje pokrótce powojenną historię ich kraju.
To już kolejny obraz Ducastela i Martineau, jaki mam okazję obejrzeć i ponownie nie rozczarowali mnie. Nie tak dobry jak poprzedni "Crustacés et coquillages", ale tamten film wyjątkowo się im udał. "Nés en 68" choć trwa 2,5 godziny wydaje się być filmem krótkim i chwilami zbyt pobieżnie traktującym losy bohaterów. Nie wszystkie zwroty akcji przypadły mi do gustu. Szczególnie historia Borisa wydaje mi się przesadnie ckliwa (i fryzura młodego Hervé'a). Ale Ducastel i Martineau nie byliby sobą, gdyby nie poddali się tej pokusie.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz