Bronson (2008)

Charles Bronson jest jednym z najbardziej znanych więźniów w Wielkiej Brytanii, a teraz także i na świecie. Pragnął sławy i ją osiągnął za sprawą znakomitego filmu Nicolasa Windinga Refna, zdecydowanie lepszego niż Bronson zasługuje.


"Bronson" to film z rodzaju tych, które naprawdę lubię oglądać. Nie jest zwyczajną biografią, fakty mają tu zupełnie drugorzędne znaczenie. Rwana fabuła, żonglerka formą sprawia, że mamy do czynienia z impresją, próbą opowiedzenia nie o zdarzeniach a o człowieku, który był ich bohaterem. Poznajemy zatem Michaela Petersena, który stał się Charlesem Bronsonem. W interpretacji Refna (i rzecz jasna Toma Hardy'ego) jest to postać daleko wybiegająca poza jednoznaczność.

W pierwszych słowach Bronson przedstawia i bardzo prosto opisuje siebie: Od zawsze chciałem być sławny. Problem niestety w tym, że nie do końca pasuje (przynajmniej w filmie) do definicji cudownego dziecka. Jest raczej człowiekiem prostym, otwartym i zaskakująco tolerancyjnym. Pozbawiony zwyczajnych talentów ma jednak coś, w czym zdecydowanie przewyższa innych - przemoc. Jak każdy artysta wykorzystuje otrzymany od Boga talent, by osiągnąć sławę.

Refn znakomicie potrafił ten przedziwny charakterologiczny koktajl ukazać. Widzimy człowieka, który kocha walkę, konfrontację, a jednocześnie jest pozbawiony zła, pogardy, wredoty. Nie sposób nie zastanawiać się nad tym, gdzie by Bronson zaszedł, gdyby jako nastolatek został przygarnięty przez jakiegoś trenera boksu, zapasów lub innej podobnej dyscypliny. Tymczasem okazuje się człowiekiem, który kompletnie nie przystaje do realiów normalnego świata.

Jak napisałem powyżej "Bronson" odbiega od typowej biografii. Jego konstrukcja przywodzi z jednej strony kino niezależne z pogranicza eksperymentalnego, jakie w Ameryce kręcono w latach 60. i 70. Z drugiej strony należy do tej samej kategorii co "Boski", niemal operowych przedstawień, w których następuje transgresja realnych postaci. Podobnie zresztą jak w "Boskim", tym co szczególnie wybija się w "Bronsonie" jest kompozycja kadrów, niesamowicie malarskie wyczucie obrazów i doskonale dobrana muzyka. Tworzy to rozkoszną ucztę dla zmysłów.

Zupełnie osobną kwestią jest grający Bronsona Tom Hardy. Skubaniec, jest naprawdę piekielnie dobrym aktorem, kameleonem potrafiącym całkowicie zmienić się w odgrywaną postać. Jako Hardy jest raczej osobą mało wyróżniającą się (przynajmniej w materiałach dodatkowych dołączonych do DVD). Za to jako Bronson jest idealny i to w każdej odsłonie i jako szaleniec i jako pięściarz i jako artysta na scenie (moją ulubioną sceną jest ta, gdzie jedna jego połowa jest Bronsonem a druga szefową wariatkowa – cudo). Ciekaw jestem czy "Bronson" będzie dla Hardy'ego tym czym dla Erika Bany był "Chopper".

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Paradise (2013)