Voor een verloren soldaat (1992)
Historia wojenna i coming-of-age w jednym i do tego poruszająca kontrowersyjny temat w jeszcze bardziej kontrowersyjny sposób. I pomyśleć, że film ten powstał prawie 20 lat temu.
Znany choreograf Jeroen Boman przygotowuje przedstawienie na 35 rocznicę zakończenia II Wojny Światowej. Przedstawienie to ma dla niego bardzo osobisty wydźwięk, gdyż jak młody chłopak w 1945 roku przeżył najważniejsze chwile w swoim życiu.
Jak wiele dzieci w jego wieku, został odesłany z Armsterdamu na wieś, gdzie zaopiekowała się nim obca mu rodzina. Mieszczuch, z trudem przyzwyczaił się do wiejskiego, znacznie prostszego życia. Z czasem zaakceptował je. Jednak prawdziwie przełomowa chwila nastąpiła wraz z przybyciem oddziału alianckiej armii. Jeroen szybko zwraca uwagę na młodego żołnierza Walta. Ten zresztą też go zauważa. Między dwojgiem rodzi się więź, która dziś napiętnowana byłaby jako zbrodnia i przestępstwo. W tym filmie jednak jest opowiedziana jako piękna w swej ulotności opowieść o szczęściu o ludziach kompletnie sobie obcych, nie potrafiących się nawet dobrze ze sobą porozumieć, którzy odnaleźli w sobie bratnie dusze.
Film jest adaptacją autobiografii baletmistrza i choreografa Rudiego van Dantziga, dla którego uwiedzenie przez żołnierza nie było traumatycznym przeżyciem. A jednak kiedy ogląda się historię z boku, jej piękno zabarwia zwątpienie. Nie da się ukryć, że Walt wykorzystuje chłopaka, o którym nic nie wie, który mówi obcym mu językiem. Jeroen jest jedynie obiektem, na którym może przez chwilę skupić swe uczucia, skanalizować pragnienia. Nie jestem nawet pewien, czy tak naprawdę widział chłopaka, czy jedynie był on nośnikiem fantazji. Dla Jeroen jest inaczej. Jego budząca się seksualność w końcu może zakwitnąć. W swej naiwności myślał zapewne, że będą mieć więcej czasu. Po kilku dniach jednak oddział ruszył w drogę, a chłopakowi pozostały tylko wspomnienia. I to właśnie one, a nie rzeczywiste zdarzenia, będą miały decydujący wpływ na jego życie.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz