1946, automne allemand (2009)
"Niemiecka jesień '46" to interesujący dokument, poruszający kwestię winy, kary i usprawiedliwienia. Film składa się z materiałów archiwalny oraz relacji ówczesnego korespondenta szwedzkiej prasy i pokazuje ogrom zniszczeń miast niemiecki oraz trud codziennego życia mieszkańców.
Niektórym może być trudno ten film oglądać, gdyż mogą uznać, iż pokazując znój i cierpienie Niemców, próbuje pokazać ich w łagodniejszym świetle, jako ofiary. I to jest pierwsze pytanie jakie film stawia przed widzem. Czy krzywda wycierpiana anuluje wcześniejsze winy? Oczywiście tak nie jest, ale z drugiej strony naturalną reakcją człowieka jest to, że łatwiej jest winić i karać kogoś, kto jest anonimową masą, czyj los nie jest nam zbyt dokładnie znany. Gorzej przychodzi nam to, kiedy mamy wiedzę. Z przedziwnych powodów wyjaśnienie zaczyna być tożsame z okolicznością łagodzącą.
Film maluje również portret Niemców rozgoryczonych, tęskniących za III Rzeszą, podczas gdy okupanci nie robiąc tak naprawdę nic, oczekują wdzięczności i ślepego poparcia. To drugie pytanie, jakie stawia film przed widzami. Jak traktować podbitych? Co powinno być priorytetem? W czasach tuż po upadku III Rzeszy pytanie to mogło być jeszcze pozostawione bez odpowiedzi. Jednak już wtedy szwedzki dziennikarz przeczuwa to, co parę lat później ogłosi Abraham Maslow – tzw. piramidę potrzeb. Zgodnie z nią najpierw należy zaspokoić potrzeby fizjologiczne, a potem potrzebę bezpieczeństwa, byśmy mogli zająć się potrzebami wyższego rzędu.
"Niemiecka jesień '46" to niezły film. Jednak pozostaje zbytni rozwleczony i egzaltowany. Pomysł z animacją może i wydawał się ciekawy, w praktyce nie zdał jednak egzaminu.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz