Gainsbourg (Vie héroïque) (2010)
"Gainsbourg" wpisuje się w nurt filmów biograficznych ostatnio bardzo modny i mnie szczególnie przypadający do gustu. To filmy próbujące odkryć naturę postaci, a nie wyliczać koleje losu. Takimi obrazami są "Bronson" czy "Boski". "Gainsbourg" na ich tle wypada słabo, ale to wciąż ciekawy portret nietuzinkowego artysty.
Joann Sfar kreśli bardzo ponury obraz artysty. Choć w napisach końcowych zarzeka się, że nie zależało mu na prawdzie, to jednak wydaje się, że jest to tylko forma asekuracji i wyprzedzenia ataków, że tak mało miejsca poświęca w nim faktom. Jednak przy użyciu zabiegów odbiegających od "normalnej" biografii, udaje mu się dotknąć natury może nie samego Gainsbourga, ile raczej artysty w ogóle. U Sfara artysta to człowiek wewnętrznie rozdarty. Z jednej strony jest "ja" osobiste, zazwyczaj obdarzone talentem, ale nie siłą przebicia. Z drugiej strony jest "gęba" – maska, za którą się skrywa publicznie, ale która przejmuje również dominację w życiu wewnętrznym. Emocjonalne relacje do owej maski są mocno ambiwalentne, lecz wydaje się ona niezbędna do osiągnięcia sukcesu. Ceną za to jest samotność i ulotność szczęścia. Wszystko się wypala, aż w końcu zacierają się granice. Integracja, która w normalnych okolicznościach wydaje się jak najbardziej pożądana, tu niczego nie rozwiązuje. Ale artysta u Sfara jest jak rekin – nie może przestać się poruszać, kiedy to zrobi umrze.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz