Where the Wild Things Are (2009)
Normalność jest zdecydowanie przeceniania. Max może i ma emocjonalne problemy, może odbiega od normy. Jednak czym jest norma jeśli nie brakiem indywidualizmu? A Max tę cechę posiada, a dzięki niej posiada też i wspaniałą wyobraźnię. To dzięki niej zrozumie, kim jest, wkroczy na ścieżkę dorosłości. To przez nią płacił cenę samotności. Jednak ten film pokazuje też niebezpieczeństwo dorastania. To wtedy większość z nas traci ów dar przekraczania granicy "tu i teraz". Większość traci ją całkowicie, u niektórych odrobina pozostaje na zawsze. Ci zaś, u których pozostaje w znacznym stopniu, przez ogół zostają uznani wariatami i zabijani powoli psychotropami. Max wariatem nie będzie. Jest jednak nadzieja, że gdzieś na obrzeżach jego jestestwa pozostanie miejsce dla dzikich stworów.
Lubię tego rodzaju kino. Z jednej strony jest to wspaniała pieśń na cześć indywidualizmu. Jest w tym namacalna magia i piękno surowej, nieokiełznanej energii. Jednocześnie jednak nie wybiela ona charakteru. Pokazuje cenę jaką się za to płaci i brutalność (i przemoc) jaka nieodzownie indywidualizmowi towarzyszy. Z drugiej strony jest to doskonała przypowieść psychologiczna. Twórcy bezbłędnie wyczuwają wszelkie niuanse procesów wewnętrznych i dla każdego zainteresowanego psychoanalizą lub pokrewnymi gałęziami psychologii będzie to bezcenna lekcja poglądowa. Obrazy i ich emocjonalne konotacje dają szerszą perspektywę niż same słowa. Jednocześnie nie czuje się w tym filmie ani krzty taniego psychologizowania, od którego aż roi się w kinowych produkcjach.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz