Van Diemen's Land (2009)
Jako detoks sięgnąłem po "Van Diemen's Land". Tytuł odnosi się do Tasmanii, która tak właśnie się nazywała przed 1856 rokiem. Van Diemen's Land było miejscem zsyłki więźniów z Wysp Brytyjskich. Wśród wszystkich kolonii karnych najcięższa znajdowała się na wyspie w zatoce Macquarie. Choć istniała ledwie 11 lat doczekała się całkiem niezłej reputacji. Dużą w tym zasługę odegrały wydarzenia z 1822 roku, roku założenie kolonii. O tych wydarzeniach opowiada właśnie film "Van Diemen's Land".
Ośmiu więźniów organizuje ucieczkę. Słowo "organizuje" jest tu użyte trochę na wyrost. Wykorzystali okazję i po prostu zwiali. Jednak wyspa Sarah nie jest zbyt gościnnym miejscem. Prawie pozbawiona zwierzyny, pełna dzikich ostępów i wartkich rzek jest miejscem wrogi nieprzygotowanemu człowiekowi, a ósemka więźniów była bardzo nieprzygotowana. Kiedy w oczy zagląda im głód, w desperacji zaczynają się zabijać i zjadać. Z tej opresji żywy wyjdzie jedynie Alexander Pearce.
W filmie Pearce jest pokazany jako "cicha woda". Nie jest tu liderem i to nie on podsuwa pomysł ze zjadaniem ludzi. Ciekaw jestem na ile jest to zgodne z prawdą. Biorąc pod uwagę jego przyszłość wydaje się to trochę nieprawdopodobne. Film nie epatuje przemocą, to raczej obraz surowy, koncentrujący się na procesie deterioracji ludzkiej psychiki. Proces ten przebiega w dość specyficzny sposób, ma charakter wręcz mistyczny, a przynajmniej tak chcą go nam pokazać twórcy filmu. Nie do końca mnie to przekonuje. Moim zdaniem jest to raczej próba nadania artystycznego "drugiego znaczenia" brutalnej rzeczywistości. I próba ta moim zdaniem się nie udała. Te wywody z offu Pearce'a niczego tak naprawdę nie wnoszą, a już z całą pewnością nie są w stanie rozwiązać zagadki zwyczajnego złodziejaszka (na Van Diemen's Land trafił za kradzież sześciu par butów), który rozmiłował się w ludzkim mięsie.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz