Somos lo que hay (2010)
Spojrzenie na potwory z horrorów z drugiej strony. W wersji Jorge Michela Graua nie jest to przyjemny obrazek. A rodzince wiele brakuje do słynnych Addamsów. Kiedy umiera głowa rodziny, zapanuje chaos. Pozostali przy życiu zmieszani, pogrążeniu w bólu i niepewności popełniają błędy. Chcą przetrwać, lecz nie wiedzą jak. Najstarszy syn Alfredo jest zbyt wrażliwy na los, jaki mu przypadł w udziale. Robi dobra minę do złej gry, lecz w rzeczywistości chciałby się od swego przekleństwa uwolnić. Polski tytuł nie do końca oddaje ten determinizm, z którym przyszło się bohaterom zmierzyć. Lepszy byłby "Jesteśmy, kim jesteśmy". I nawet poświęcenie nic nie daje, cykl został przerwany na chwilę, lecz nie zerwany całkowicie. Los nieubłaganie toczy się dalej.
"Jesteśmy tym co jemy" to bardziej dramat rodzinny niż prawdziwy horror. Trochę szkoda. Bo pomysł jest fajny. Podoba mi się historia z jej niedomówieniami, ale jednak Grau mógł dać trochę więcej krwi na ekranie. To nie jest przecież jeden z tych horrorów, które budują atmosferę strachu sugerowaniem potworności, a nie ich pokazywaniem. Tu nie chodzi w ogóle o strach, więc niechęć Graua nie jest dla mnie do końca zrozumiała. Ponadto w całości pobrzmiewają nieco nadęte artystyczne tony, które są jak kamienie przytroczone do szyi nurka.
Całość jest całkiem niezła, ale mogła być zdecydowanie lepsza.
Ocena: 7
"Jesteśmy tym co jemy" to bardziej dramat rodzinny niż prawdziwy horror. Trochę szkoda. Bo pomysł jest fajny. Podoba mi się historia z jej niedomówieniami, ale jednak Grau mógł dać trochę więcej krwi na ekranie. To nie jest przecież jeden z tych horrorów, które budują atmosferę strachu sugerowaniem potworności, a nie ich pokazywaniem. Tu nie chodzi w ogóle o strach, więc niechęć Graua nie jest dla mnie do końca zrozumiała. Ponadto w całości pobrzmiewają nieco nadęte artystyczne tony, które są jak kamienie przytroczone do szyi nurka.
Całość jest całkiem niezła, ale mogła być zdecydowanie lepsza.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz