Animal Kingdom (2010)
No proszę. Nie tylko Brytyjczycy ale i Australijczycy postanowili wykorzystać w niestandardowy sposób kino gangsterski. "Królestwo zwierząt" w Australii miało nawet podtytuł "A Crime Story". Jednak tak jak "44 Inch Chest" nie było kinem gangsterskim, tak nie jest nim i obraz Michôda. Tak naprawdę "Królestwo zwierząt" jest dość konwencjonalną coming of age story, tyle że osadzoną w dość brutalnym świecie kryminalistów.
Nastolatek J po śmierci matki z przedawkowania heroiny wprowadza się do babki i jej synów, z których każdy jest już zatwardziałym przestępcą. J chroniony był przed tym światem jest więc swego rodzaju niewiniątkiem. Jednak niewiniątka w brutalnym świecie zwierząt nie żyją zbyt długo. Chłopak odbiera bolesną lekcję "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Jeśli jednak chce przetrwać, musi przestać liczyć na cudzą ochronę, odrzucić niewinność i stać się dorosłym mężczyzną... To kupi mu czas, przynajmniej dopóki nie pojawi się inny samiec alfa...
"Królestwo zwierząt" ma kilka mistrzowskich scen. Przede wszystkim ostatnie pół godziny, kiedy atmosfera zagęszcza się, kiedy wszyscy pokazują swoje prawdziwe oblicza, kiedy stajemy przed pytaniem o to kto co zrobi. Michôd wygrał to bezbłędnie. Młody James Frecheville stworzył wyśmienitą kreację, która przypomniała mi trochę występ Sama Worthingtona w "Salcie". Ciekawe czy i Fercheville wystrzeli na sam szczyt hollywoodzkiej piramidy sławy. Wszyscy zachwycają się Jacki Weaver i początkowo zastanawiałem się dlaczego. Jednak w ostatnich 30 minutach pokazuje prawdziwą klasę i nie dziwię się, że została zapamiętana.
Całość przywodzi mi na myśl inny australijski film sprzed ponad 10 lat – "The Boys". Ale jest bardziej oryginalny.
Ocena: 9
Nastolatek J po śmierci matki z przedawkowania heroiny wprowadza się do babki i jej synów, z których każdy jest już zatwardziałym przestępcą. J chroniony był przed tym światem jest więc swego rodzaju niewiniątkiem. Jednak niewiniątka w brutalnym świecie zwierząt nie żyją zbyt długo. Chłopak odbiera bolesną lekcję "co nas nie zabije, to nas wzmocni". Jeśli jednak chce przetrwać, musi przestać liczyć na cudzą ochronę, odrzucić niewinność i stać się dorosłym mężczyzną... To kupi mu czas, przynajmniej dopóki nie pojawi się inny samiec alfa...
"Królestwo zwierząt" ma kilka mistrzowskich scen. Przede wszystkim ostatnie pół godziny, kiedy atmosfera zagęszcza się, kiedy wszyscy pokazują swoje prawdziwe oblicza, kiedy stajemy przed pytaniem o to kto co zrobi. Michôd wygrał to bezbłędnie. Młody James Frecheville stworzył wyśmienitą kreację, która przypomniała mi trochę występ Sama Worthingtona w "Salcie". Ciekawe czy i Fercheville wystrzeli na sam szczyt hollywoodzkiej piramidy sławy. Wszyscy zachwycają się Jacki Weaver i początkowo zastanawiałem się dlaczego. Jednak w ostatnich 30 minutach pokazuje prawdziwą klasę i nie dziwię się, że została zapamiętana.
Całość przywodzi mi na myśl inny australijski film sprzed ponad 10 lat – "The Boys". Ale jest bardziej oryginalny.
Ocena: 9
Rzeczowy, dobrze pisany blog. Z pewnością będę wpadać częściej. A teraz, idę po nim buszować, aby przekonać się, czy może mamy podobne gusta;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
A zatem nie pozostaje mi nic innego, jak przywitać w moich skromnych progach :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie.