Me and Orson Welles (2008)

"Me and Orson Welles" trudno jednoznacznie ocenić. Linklater nie wykazał się jako reżyser próbujący przenieść na ekran pasję teatru i niezwykłą drapieżność artystycznego geniuszu. W jego filmie brakuje życia, dynamizmu, krwi i potu. Bohaterowie dużo mówią, ale wszystko jest jakby przywalone historyczną scenografią i kostiumami, co tłamsi niezbędną energię.


Film sprawuje się zdecydowanie lepiej jako coming of age story. Jest to historia tygodnia z życia pewnego nastolatka, który poznaje kulisy teatru, sam zostając aktorem z epizodem w sztuce, która uczyniła z Orsona Wellesa geniusza w oczach Nowego Jorku (i nie tylko). Ten tydzień będzie lekcją dorastania, o wiele bardziej ekscytującą od szkolnych wykładów, ale też i o wiele bardziej bolesną. Pozna czym jest zraniona dusza i ile kosztuje duma. Na własnej skórze doświadczy czym jest ambicja i strach. Ale też przeżyje kilka uroczych chwil, pełnych radości, flirtu i seksualnych uniesień.

Film Linklatera jest zbyt zwiewny, by wywołać silniejsze emocje i pewnie dlatego lepiej funkcjonuje, kiedy skupia się na młodym chłopaku. Jego uniesienia są tak nierozsądne, nieadekwatne, że muszą być odfiltrowane, aby nie wyglądać na ekranie śmiesznie. Młodość bywa przecież egzaltowana, ale egzaltacja w kinie zazwyczaj się nie sprawdza.

Efron w głównej roli sprawuje się zaskakująco dobrze. Zaczynam wierzyć, że może z niego być jeszcze aktor, ale jego gwiazda raczej szybko zgaśnie. W obsadzie były jednak parę osób, które prezentowały się znacznie lepiej. Zaliczyć do nich można Claire Danes, której moda lat 30 bardzo służy, czy Eddie Marsan jako szef teatru.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)