TRON: Legacy (2010)

"Tron: Dziedzictwo" ma idealnie oddający wartość tego filmu tytuł. Jeśli Disneyowi naprawdę zależało, by zrobić taki film jak "TRON" to gratulacje, udało się. Tyle tylko, że nie wiem, czy jest się z czego cieszyć, bo oryginał to kicha i do tego mocno zramolała. Zamiast robić powtórkę z rozrywki, trzeba było odświeżyć serię i tchnąć w nią trochę życia. To mogło się udać, to powinno się było udać, bo w "TRON-ie" tkwi spory potencjał.


Niestety z Kosinskim u steru i Garrettem HedlundEm w roli głównej "Tron: Dziedzictwo" szedł wesoło w stronę przepaści. To, że nie skończyło się katastrofą to jakiś cud, który tylko w części wytłumaczyć można soundtrackiem Daft Punku. Film ma strasznie głupi scenariusz. Choć nie, jestem zbyt łagodny. W tym filmie nie ma scenariusza. To zlepek jakiś średnio przemyślanych scen i kilku patetycznych dialogów, których słucha się z przykrością. Takie rzeczy to ja mogę tolerować, ale tylko w krótkich filmach. Tymczasem "Tron" jest o co najmniej pół godziny za długi, przez co pod koniec straciłem już całkiem nim zainteresowanie.

Owszem, film ma kilka widowiskowych scen, ale to nie usprawiedliwia całej tej makabry. Muzyka jest miejscami wręcz genialna, ale dla jej słuchania wcale nie jest konieczne siedzenie w kinie. Jedynym plusem jest to, jak zrobili Beau Garrett. W filmie wygląda fantastycznie, lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Fajny był też na Maksa przerysowany Michael Sheen, ale jego postać jest zupełnie niepotrzebna.

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)