Watch Out (2008)
Jonathan Barrows to człowiek mocno skrzywdzony przez życie. Nie wiemy, kiedy to się stało (choć musiało w dzieciństwie), nie wiemy kto mu to zrobił (choć jego rodzice są co najmniej dziwni) i przede wszystkim nie wiemy, co mu zrobiono. To, co widzimy, to rezultat końcowy – to, kim się stał. A stał się 100% narcyzem.
Jonathan całkowicie odrzucił ludzi. Nie tylko nie potrafi nawiązać więzi z drugą osobą, on prawie całkowicie zablokował u siebie potrzebę interakcji. Całą energię i uwagę skupił na sobie samym. Uznał cały świat za zły, kaleki, niedoskonały, rozczarowujący. Ale wciąż pragnie ideału, zatem uznał, że on sam nim jest. Jonathan uważa siebie za cud, boga atrakcyjności i geniusza intelektu. Uczynił z siebie obiekt swoich libidynalnych potrzeb. Jest człowiekiem samowystarczalnym, jest światem sam dla siebie, a reszta – skoro już musi ją zauważać – traktuje z pogardą podszytą nienawiścią.
Wszystko to jest jednak straszliwą iluzją. Jego obsesja na swoim punkcie "maskuje" kompletną emocjonalną niedojrzałość. Choćby nie wiem, jak długo wpatrywał się w lustro, w głębi duszy wie, że nie jest pępkiem świata. Jego obojętność i pogarda wobec innych też jest tylko grą. Prawda jest o wiele mroczniejsza i choć swoje destrukcyjne skłonności potrafi racjonalnie i chłodno wytłumaczyć, nic w jego zachowaniu nie jest ani racjonalne, ani chłodne. Ta wszechogarniająca potrzeba zniszczenia ujawniająca się w akcie drugim filmu wyraźnie pokazuje, jak straszliwie skrzywdzonym jest on człowiekiem tak, że nawet w najgorszych momentach zagłusza swoje prawdziwe potrzeby, pragnienia, swój ból.
"Watch Out" to niezwykle fascynujące studium ludzkiej psychiki. Został bardzo dobrze napisany, choć nie jest to tekst do końca filmowy. O wiele lepiej funkcjonowałby na deskach teatru. W każdej scenie czuć teatralność, co powinno mi chyba przeszkadzać, ale tak naprawdę nawet mnie nie drażni. Historia była na tyle ciekawa, że zaraz po obejrzeniu ściągnąłem sobie na Kindle'a literacki pierwowzór. Liczę, że będzie jeszcze lepszy.
Jeśli chodzi o stronę aktorską, to film niczym specjalnym się nie wyróżnia. "Watch Out" sprawia wrażenie jakby został nakręcony tylko i wyłącznie z myślą o pokazaniu w pełnej krasie Matta Riddlehoovera. I rzeczywiście nic przed widzami nie zostanie ukryte. Ale Matt jest na tyle przystojny, że w roli narcyza wypada wiarygodnie. Zaskoczył mnie Peter Stickles, którego w pierwszej chwili nie poznałem. Ale to dobrze, bo jego dotychczasowe role raczej nie przypadły mi do gustu.
Ocena: 7
Jonathan całkowicie odrzucił ludzi. Nie tylko nie potrafi nawiązać więzi z drugą osobą, on prawie całkowicie zablokował u siebie potrzebę interakcji. Całą energię i uwagę skupił na sobie samym. Uznał cały świat za zły, kaleki, niedoskonały, rozczarowujący. Ale wciąż pragnie ideału, zatem uznał, że on sam nim jest. Jonathan uważa siebie za cud, boga atrakcyjności i geniusza intelektu. Uczynił z siebie obiekt swoich libidynalnych potrzeb. Jest człowiekiem samowystarczalnym, jest światem sam dla siebie, a reszta – skoro już musi ją zauważać – traktuje z pogardą podszytą nienawiścią.
Wszystko to jest jednak straszliwą iluzją. Jego obsesja na swoim punkcie "maskuje" kompletną emocjonalną niedojrzałość. Choćby nie wiem, jak długo wpatrywał się w lustro, w głębi duszy wie, że nie jest pępkiem świata. Jego obojętność i pogarda wobec innych też jest tylko grą. Prawda jest o wiele mroczniejsza i choć swoje destrukcyjne skłonności potrafi racjonalnie i chłodno wytłumaczyć, nic w jego zachowaniu nie jest ani racjonalne, ani chłodne. Ta wszechogarniająca potrzeba zniszczenia ujawniająca się w akcie drugim filmu wyraźnie pokazuje, jak straszliwie skrzywdzonym jest on człowiekiem tak, że nawet w najgorszych momentach zagłusza swoje prawdziwe potrzeby, pragnienia, swój ból.
"Watch Out" to niezwykle fascynujące studium ludzkiej psychiki. Został bardzo dobrze napisany, choć nie jest to tekst do końca filmowy. O wiele lepiej funkcjonowałby na deskach teatru. W każdej scenie czuć teatralność, co powinno mi chyba przeszkadzać, ale tak naprawdę nawet mnie nie drażni. Historia była na tyle ciekawa, że zaraz po obejrzeniu ściągnąłem sobie na Kindle'a literacki pierwowzór. Liczę, że będzie jeszcze lepszy.
Jeśli chodzi o stronę aktorską, to film niczym specjalnym się nie wyróżnia. "Watch Out" sprawia wrażenie jakby został nakręcony tylko i wyłącznie z myślą o pokazaniu w pełnej krasie Matta Riddlehoovera. I rzeczywiście nic przed widzami nie zostanie ukryte. Ale Matt jest na tyle przystojny, że w roli narcyza wypada wiarygodnie. Zaskoczył mnie Peter Stickles, którego w pierwszej chwili nie poznałem. Ale to dobrze, bo jego dotychczasowe role raczej nie przypadły mi do gustu.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz