Plan B (2009)
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. To samo można powiedzieć o miłości.
Bruno to typowy macho. Dawno temu chodził z Laurą, ale związek go znudził i dziewczynę rzucił. Kiedy jednak zobaczył ją w towarzystwie Pedra, odezwał się w nim zaborczy samiec. Postanawia doprowadzić do rozpadu związku i zmuszenia Laury, by wróciła do niego. Szanse na to ma spore, bo dziewczyna i tak z nim sypia, ale deklaruje, że nie liczy tego jako zdrady i do niego nie zamierza wrócić.
Aby rozbić ich związek Bruno uknuł prawdziwie szatański plan. Źle interpretując spojrzenia i zasłyszane od znajomej plotki, uznaje, że Pedro, jest biseksualistą. Postanawia zatem rozkochać go w sobie. A kiedy Pedro rzuci Laurę, Bruno będzie czekał z otwartymi ramionami, by ją pocieszyć.
Związek Bruna i Pedra zaczyna się jak szczenięca przyjaźń. Choć mają po 20-parę lat, zachowują się, jakby mieli lat 12. Obaj kryją się w tym bezpiecznym kokonie umowności, który daje im wolną rękę do wygłupów, na jakie są już niby "zbyt poważni". To iluzja, dzięki której mogą oszukiwać samych siebie. Jednak zapominają, że dzieci w swej "naiwności" są bardziej szczere i otwarte na cudze emocje, że to dopiero dorastając uczą się ukrywać swoje prawdziwe "ja" za maskami społecznych konwenansów. Bruno igra z żywiołem "id", a Pedro daje się w to wciągnąć. To jak rozpalanie ogniska na wysuszonej łące. Pożoga jest nie do uniknięcia. Bruno i Pedro zostaną skonfrontowani z konsekwencjami zabawy siłami, które pozostają poza ludzką kontrolą.
Lubię kino niezależne. Nawet jeśli aktorstwo nie jest najwyższych lotów, nawet jeśli scenariusz bywa naiwny, to mimo wszystko jest w takich filmach autentyzm, który sprawia, że zapominam, iż jest to tylko film. "Plan B" zrobiony został za małe pieniądze przez grupę przyjaciół. Ich pasję i entuzjazm udało się przenieść na ekran. Manuel Vignau i Lucas Ferraro są rozbrajająco szczerzy w rolach dwóch facetów, którzy nie bardzo wiedzą, co się z nimi dzieje. Marco Berger z kolei z wyczuciem prowadzi narrację, doskonale grając obrazem. Dzięki temu udało mu się uniknąć konieczności pisania dialogów, które byłyby sztuczne, głupie albo przesadnie ckliwe.
Ocena: 8
Bruno to typowy macho. Dawno temu chodził z Laurą, ale związek go znudził i dziewczynę rzucił. Kiedy jednak zobaczył ją w towarzystwie Pedra, odezwał się w nim zaborczy samiec. Postanawia doprowadzić do rozpadu związku i zmuszenia Laury, by wróciła do niego. Szanse na to ma spore, bo dziewczyna i tak z nim sypia, ale deklaruje, że nie liczy tego jako zdrady i do niego nie zamierza wrócić.
Aby rozbić ich związek Bruno uknuł prawdziwie szatański plan. Źle interpretując spojrzenia i zasłyszane od znajomej plotki, uznaje, że Pedro, jest biseksualistą. Postanawia zatem rozkochać go w sobie. A kiedy Pedro rzuci Laurę, Bruno będzie czekał z otwartymi ramionami, by ją pocieszyć.
Związek Bruna i Pedra zaczyna się jak szczenięca przyjaźń. Choć mają po 20-parę lat, zachowują się, jakby mieli lat 12. Obaj kryją się w tym bezpiecznym kokonie umowności, który daje im wolną rękę do wygłupów, na jakie są już niby "zbyt poważni". To iluzja, dzięki której mogą oszukiwać samych siebie. Jednak zapominają, że dzieci w swej "naiwności" są bardziej szczere i otwarte na cudze emocje, że to dopiero dorastając uczą się ukrywać swoje prawdziwe "ja" za maskami społecznych konwenansów. Bruno igra z żywiołem "id", a Pedro daje się w to wciągnąć. To jak rozpalanie ogniska na wysuszonej łące. Pożoga jest nie do uniknięcia. Bruno i Pedro zostaną skonfrontowani z konsekwencjami zabawy siłami, które pozostają poza ludzką kontrolą.
Lubię kino niezależne. Nawet jeśli aktorstwo nie jest najwyższych lotów, nawet jeśli scenariusz bywa naiwny, to mimo wszystko jest w takich filmach autentyzm, który sprawia, że zapominam, iż jest to tylko film. "Plan B" zrobiony został za małe pieniądze przez grupę przyjaciół. Ich pasję i entuzjazm udało się przenieść na ekran. Manuel Vignau i Lucas Ferraro są rozbrajająco szczerzy w rolach dwóch facetów, którzy nie bardzo wiedzą, co się z nimi dzieje. Marco Berger z kolei z wyczuciem prowadzi narrację, doskonale grając obrazem. Dzięki temu udało mu się uniknąć konieczności pisania dialogów, które byłyby sztuczne, głupie albo przesadnie ckliwe.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz