Todo lo que tú quieras (2010)
"Wszystko, czego zapragniesz" to manifest antynormatywny. Jego reżyser opowiadając wzruszającą historię ojca, który dla córeczki pogrążonej w żałobie jest w stanie zrobić wszystko, tak naprawdę zmusza widzów do zadania sobie pytanie o to, czy nienormalność jest zła.
Żyjemy w świecie, w którym wszystko podlega unormowaniu. Każde nasze zachowanie jest oceniane podług tego, jak w podobnych sytuacjach zachowują się inni. Część z tych zachowań uznajemy za normalne, część zaś za aberracje, które nie powinny być tolerowane, a czasem wręcz leczone. W ten sposób jednak stajemy się całkowicie ślepi na ludzką indywidualność. Zapominamy, że to, co pomaga jednym wcale nie musi być zdrowe dla innych... i na odwrót.
Po śmierci matki 4-letnia córka Leo nie potrafi poradzić sobie z nieobecnością rodzicielki. W celu złagodzenia bólu wymyśla "sztuczną mamę". Początkowo w tej roli chce obsadzić znajomą Leo. Potem jednak prosi tatę, by udawał dla niej mamę. I Leo zgadza się. Zaczyna się malować, zakłada perukę, nosi kobiece ubrania. Czasem wątpi w to, co robi, zwłaszcza, że otoczenie łatwo go potępia, ale jednak zwycięża bezgraniczna miłość i wiara w to, że każdy z nas ma prawo na swój sposób radzić sobie z bólem.
Jak na mój gust film jest nieco zbyt moralizatorski. A czynienie z ojca wielkiego bohatera, bo nosi kieckę wydaje mi się nieco wątpliwe. Niemniej jednak cała historia ma swój urok i ciepło, choć daleko jej do znakomitego "Listopada".
Żyjemy w świecie, w którym wszystko podlega unormowaniu. Każde nasze zachowanie jest oceniane podług tego, jak w podobnych sytuacjach zachowują się inni. Część z tych zachowań uznajemy za normalne, część zaś za aberracje, które nie powinny być tolerowane, a czasem wręcz leczone. W ten sposób jednak stajemy się całkowicie ślepi na ludzką indywidualność. Zapominamy, że to, co pomaga jednym wcale nie musi być zdrowe dla innych... i na odwrót.
Po śmierci matki 4-letnia córka Leo nie potrafi poradzić sobie z nieobecnością rodzicielki. W celu złagodzenia bólu wymyśla "sztuczną mamę". Początkowo w tej roli chce obsadzić znajomą Leo. Potem jednak prosi tatę, by udawał dla niej mamę. I Leo zgadza się. Zaczyna się malować, zakłada perukę, nosi kobiece ubrania. Czasem wątpi w to, co robi, zwłaszcza, że otoczenie łatwo go potępia, ale jednak zwycięża bezgraniczna miłość i wiara w to, że każdy z nas ma prawo na swój sposób radzić sobie z bólem.
Jak na mój gust film jest nieco zbyt moralizatorski. A czynienie z ojca wielkiego bohatera, bo nosi kieckę wydaje mi się nieco wątpliwe. Niemniej jednak cała historia ma swój urok i ciepło, choć daleko jej do znakomitego "Listopada".
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz