All Good Things (2010)
Nie można popełnić większego błędu, niż oddać swój los całkowicie w cudze ręce. Nawet najszlachetniejsza istota musi nas rozczarować, bo jest tylko człowiekiem, ma własne plany, marzenia, ambicje, które nie mają nic wspólnego z nami i naszym ich wizerunkiem. Większość z nas potrafi przełknąć to rozczarowanie. Jednak bohater filmu Andrew Jareckiego jest inny.
W dzieciństwie był świadkiem samobójczej śmierci matki. To traumatyczne wydarzenie ukształtowało jego charakter. W środku wciąż krwawi wypełniając się agresją, której nie może dać ujścia. Jego kotwicą, tym, co stabilizuje go w "normalnym świecie" jest jego dziewczyna, a potem żona. Niestety ta popełniła niewybaczalny błąd i zaszła w ciążę. To zniszczyło idealny obraz ukochanej kobiety, który zbudował sobie w głowie.
"Wszystko, co dobre" to studium potwora, który próbuje być człowiekiem normalnym, który próbuje uciec przed tym, kim jest. Studium to jest całkiem interesujące, ale zdecydowanie mniej ciekawe, niż nakręcony wiele lat wcześniej dokument o Friedmanach. Tym razem czegoś w tym złożonym dziele zabrakło, co nie udało się zamaskować grą aktorską (niezłą).
Ciekawi mnie, jak film odebrał ten, którego życiem reżyser się inspirował. "Wszystko, co dobre" jednoznacznie pokazuje go jako mordercę. W rzeczywistości nigdy nie został nawet oskarżony o to, co tu jest oczywiste.
Ocena: 6
W dzieciństwie był świadkiem samobójczej śmierci matki. To traumatyczne wydarzenie ukształtowało jego charakter. W środku wciąż krwawi wypełniając się agresją, której nie może dać ujścia. Jego kotwicą, tym, co stabilizuje go w "normalnym świecie" jest jego dziewczyna, a potem żona. Niestety ta popełniła niewybaczalny błąd i zaszła w ciążę. To zniszczyło idealny obraz ukochanej kobiety, który zbudował sobie w głowie.
"Wszystko, co dobre" to studium potwora, który próbuje być człowiekiem normalnym, który próbuje uciec przed tym, kim jest. Studium to jest całkiem interesujące, ale zdecydowanie mniej ciekawe, niż nakręcony wiele lat wcześniej dokument o Friedmanach. Tym razem czegoś w tym złożonym dziele zabrakło, co nie udało się zamaskować grą aktorską (niezłą).
Ciekawi mnie, jak film odebrał ten, którego życiem reżyser się inspirował. "Wszystko, co dobre" jednoznacznie pokazuje go jako mordercę. W rzeczywistości nigdy nie został nawet oskarżony o to, co tu jest oczywiste.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz