Tenderness (2009)
Oglądając film trochę dziwiłem się obecności Russella Crowe'a. Jest zbyt dużą gwiazdą jak na tę skromną produkcję. Do tego zagrał postać drugoplanową, istotną ale jednak. Kiedy zobaczyłem, kto rzecz wyreżyserował, przestałem się dziwić. 15 lat temu John Polson w "Tacy jak my" grał chłopaka Crowe'a. Crowe wkrótce potem stał się gwiazdą, a Polson... cóż, przekwalifikował się na reżysera.
"Piętno przeszłości" pozytywnie mnie zaskoczyło. To drugi film Polsona, jaki mam okazję obejrzeć. Poprzedni nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia. Tym razem jest inaczej. Historia młodego seryjnego zabójcy, który wychodzi na wolność, bo był sądzony jako dziecko oraz nastolatki, która pragnie tego, co tylko on może jej dać okazała się niezwykle wzruszająca, złożona i niejednoznaczna. Polsonowi udało się wiarygodnie opowiedzieć o tej dwójce straceńców, którzy mogli w sobie odnaleźć opokę i impuls do zmiany, a zamiast tego zafiksowani na braku zmiany dążą do destrukcyjnej realizacji swych osobowości.
Z całej obsady najbardziej zaimponował mi grający główną rolę Jon Foster. Choć widziałem go już w kilku produkcjach, do tej pory nie za bardzo go kojarzyłem. Teraz to się na pewno zmieni. Rola Erica do najprostszych nie należała, a Foster sprawdził się w niej bezbłędnie. Nadał bohaterowi tragiczny rys czyniąc go z jednej strony bezwzględnym zabójcą, a z drugiej spragnionym czułości małym chłopcem. Ten pozorny paradoks Foster potrafił w przekonujący sposób pogodzić na ekranie. Brawo!
Ocena: 6
"Piętno przeszłości" pozytywnie mnie zaskoczyło. To drugi film Polsona, jaki mam okazję obejrzeć. Poprzedni nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia. Tym razem jest inaczej. Historia młodego seryjnego zabójcy, który wychodzi na wolność, bo był sądzony jako dziecko oraz nastolatki, która pragnie tego, co tylko on może jej dać okazała się niezwykle wzruszająca, złożona i niejednoznaczna. Polsonowi udało się wiarygodnie opowiedzieć o tej dwójce straceńców, którzy mogli w sobie odnaleźć opokę i impuls do zmiany, a zamiast tego zafiksowani na braku zmiany dążą do destrukcyjnej realizacji swych osobowości.
Z całej obsady najbardziej zaimponował mi grający główną rolę Jon Foster. Choć widziałem go już w kilku produkcjach, do tej pory nie za bardzo go kojarzyłem. Teraz to się na pewno zmieni. Rola Erica do najprostszych nie należała, a Foster sprawdził się w niej bezbłędnie. Nadał bohaterowi tragiczny rys czyniąc go z jednej strony bezwzględnym zabójcą, a z drugiej spragnionym czułości małym chłopcem. Ten pozorny paradoks Foster potrafił w przekonujący sposób pogodzić na ekranie. Brawo!
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz