Kóngavegur (2010)
Jeśli chcecie zrozumieć Islandię doby kryzysu gospodarczego, to koniecznie musicie obejrzeć "Parking królów". Valdís Óskarsdóttir zrobił brutalny rachunek sumienia obnażając islandzką mentalność, przyczyny bankructwa kraju i stan ducha ludzi, którzy śniąc w raju, obudzili się w slumsach.
Diagnoza reżysera nie jest może specjalnie odkrywcza, za to jasno i klarownie wyłożona. Podstawową przyczyną problemów jest zdaniem Óskarsdóttira pseudoindywidualizm, który jest niczym więcej jak skrajną wersją egocentryzmu. Bohaterowie filmu są jak katatonicy śniący swoje sny o sławie i lepszym życiu. Najlepsi z nich pozorują jakieś działania oszukując siebie i innych, że coś ze sobą robią. W rzeczywistości jednak pogłębiają problem w konsekwencji prowadząc do krwawej katastrofy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że większość z nich jest kompletnie ślepa na zagrożenie i kiedy wreszcie nadchodzi, dzieje się to tak niespodziewanie, że zwala z nóg (i to dosłownie!).
"Parking królów" ogląda się jak komedię. Jest tu wiele scen, na których można się śmiać. Nie jest to jednak wcale film wesoły. Śmiech rodzi się z absurdalnych sytuacji ludzi przegranych i zagubionych. Gorycz przenika większość scen czyniąc śmiech reakcją obronną przed totalną depresją. I nawet zakończenie ma tu niejednoznaczny charakter. Niby bohaterowie coś robią, ruszają tyłek z miejsca. Ale film nie daje odpowiedzi czy jest to autentyczny impuls do działania czy po prosu ucieczka, zachowanie szarańczy, która zżarłszy wszystko przenosi się w nowe miejsce.
Ocena: 7
Diagnoza reżysera nie jest może specjalnie odkrywcza, za to jasno i klarownie wyłożona. Podstawową przyczyną problemów jest zdaniem Óskarsdóttira pseudoindywidualizm, który jest niczym więcej jak skrajną wersją egocentryzmu. Bohaterowie filmu są jak katatonicy śniący swoje sny o sławie i lepszym życiu. Najlepsi z nich pozorują jakieś działania oszukując siebie i innych, że coś ze sobą robią. W rzeczywistości jednak pogłębiają problem w konsekwencji prowadząc do krwawej katastrofy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że większość z nich jest kompletnie ślepa na zagrożenie i kiedy wreszcie nadchodzi, dzieje się to tak niespodziewanie, że zwala z nóg (i to dosłownie!).
"Parking królów" ogląda się jak komedię. Jest tu wiele scen, na których można się śmiać. Nie jest to jednak wcale film wesoły. Śmiech rodzi się z absurdalnych sytuacji ludzi przegranych i zagubionych. Gorycz przenika większość scen czyniąc śmiech reakcją obronną przed totalną depresją. I nawet zakończenie ma tu niejednoznaczny charakter. Niby bohaterowie coś robią, ruszają tyłek z miejsca. Ale film nie daje odpowiedzi czy jest to autentyczny impuls do działania czy po prosu ucieczka, zachowanie szarańczy, która zżarłszy wszystko przenosi się w nowe miejsce.
Ocena: 7
Komentarze
Prześlij komentarz