The Shock Doctrine (2009)

Po obejrzeniu "Doktryny szoku" jeszcze bardziej przekonałem się, że muszę przeczytać książkę Naomi Klein. Zabieram się do niej od lat, ale zawsze coś mi przeszkadza. Wiedząc, że Klein odżegnała się od filmu Winterbottoma (potem się co prawda pogodzili), muszę się dowiedzieć, co też Winterbottom wziął od niej, a co też dodał od siebie (choć znając jego poprzednie filmy) części się domyślam.


Ogólnie "Doktryna szoku" pokazuje historię II połowy XX wieku z całkiem interesującego punktu widzenia. Jednak demonizowanie Miltona Friedmana uważam za zbyt daleko posuniętą manipulację. I nie jest tak dla tego, że uważam się za zwolennika Friedmana. Wręcz przeciwnie, absolutnie nie zgadzam się z jego poglądami, ponieważ w jego wizji świata nie ma miejsca dla człowieka. Friedman jest prorokiem kapitalizmu, w którym podstawowym bytem, któremu należy zapewnić istnienie nie jest istota ludzka, lecz korporacja, która powinna móc się rozwijać bez żadnych ograniczeń (poza ograniczeniami narzuconymi przez istnienie innych korporacji i wynikających z tego relacji ekonomicznych). Człowiek jest w tym systemie tylko i wyłącznie trybikiem, hemoglobiną w krwioobiegu wolnego rynku. Biorąc pod uwagę paniczny lęk Friedmana przed wszystkim co choć trochę pachnie socjalizmem, nie ma się czemu dziwić.

Ale przejdźmy do manipulacji Winterbottoma (i Klein?). Po pierwsze łączenie Friedmana z eksperymentami z deprywacją sensoryczną i technikami torturowania nie ma żadnego logicznego sensu. Jakoś polityczne i ekonomiczne zasady musieli w Chile, Argentynie, Afganistanie i Iraku wprowadzać. Naturalne jest, że korzystano z najlepszych w tym czasie wzorców.

Po drugie z filmu jasno wynika, że choć Friedman głosił poparcie dla wolności i demokracji, to jednak tam, gdzie jego ekonomiczne idee były wprowadzane w praktyce następowało mniejsze lub większe ograniczanie swobód obywatelskich. Trudno nie zgodzić się z wnioskami twórców, że kapitalizm według Friedmana jest u swych podstaw antydemokratyczny. Tyle tylko, że twórcy w tym miejscu się zatrzymują i nie zadają bardziej fundamentalnego pytania: czy kapitalizm i demokracja w ogóle powinny być ze sobą łączone.

Po trzecie twórcy w przedziwny sposób kompletnie ignorują podstawowy paradoks leżący u podstawy wszystkich opisywanych zjawisk. Otóż idee Friedmana są w zasadzie antypaństwowe i choć sam Friedman trochę się asekurował, w rzeczywistości, gdyby w pełni przyjąć jego koncepcję, należałoby odrzucić państwo jako podstawę systemu społecznego. Tymczasem idee Friedmana są narzucane odgórnie, właśnie przez rządy państw. I wszędzie przebiega to podobnie, pseudowycofywanie się państwa przy jednoczesnym wzmacnianiu aparatu kontroli (albo represji), czyli większej ingerencji państwa w życie jednostki. Czy w takiej sytuacji można w ogóle mówić o tym, że gdziekolwiek idee Friedmana były wprowadzane w życie? Czy jeśli wprowadzane są od górnie, to czy z samej swej definicji nie są już zniekształcone, a zatem nienadające się do implementacji?

Po czwarte łączenie Friedmana z chaosem i ubóstwem też zostało zmanipulowane. Chaos jest naturalny zawsze tam, gdzie prowadzi się drastyczne zmiany ustrojowe i nie można ich ograniczać tylko do czystego kapitalizmu. Podobnie ubóstwo ludzi po upadku komunizmu na Wschodzie to nie tylko efekt implementacji koncepcji Friedmana, ale też fikcyjnego bogactwa utrzymywanego w tych krajach przez lata klasowej równości.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)