Enero (2011)

Zabawnie było oglądać, jak mniej więcej po 20 minutach filmu widzowie zaczęli mniej lub bardziej ukradkiem zmykać z sali kinowej. Zabawnie, bo to, co ich odstręczało, mnie się podobało.


Spodobała mi się nielinearność opowieści. Twórcy z początku tak mieszają, że nie tylko nie wiadomo, co miało miejsce przed czym ale też, co jest prawdziwe a co tylko urojeniem. Autorzy jednak najwyraźniej obawiali się, że widzowie mogą ich koncepcji nie zrozumieć, więc im dalej w las, tym mniej jest u nich drzew. Film staje się coraz bardziej jednoznaczny, kolejne drogi interpretacyjne zostają ucięte i w zasadzie pozostają nam dwa wyjścia albo uznać rzucającą się od początku strukturę albo uznać, że w śpiączce jest nie żona a główny bohater. Co rzecz jasna nie ma większego znaczenia, jeśli weźmie się po uwagę punkt wyjścia.

Jak się okazało po wychodzących z sali, autorzy nie potrzebnie się asekurowali. W niczym im to nie pomogło, a tylko – niestety – zaszkodziło, osłabiając ostateczną wymowę filmu.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

Whiplash (2014)

The Revenant (2015)

En kort en lang (2001)

Dheepan (2015)