Mi último round (2011)
Ugh. Co za rozczarowanie. Reżyser miał kilka świetnych pomysłów, ale niestety zabrakło mu doświadczenia, by opowiedzieć to we właściwy sposób. W rezultacie wyszła paćka, która ma kilka niezłych momentów.
Podobało mi się to, że w przeciwieństwie do przemożnej większości historii o gejowskiej miłości nie opowiada o zakochaniu się, a o tym jak uczucie i związek konfrontowane jest z wymogami codziennego życia. Ba, takich filmów nie powstaje też zbyt wiele w kinie w ogóle a nie tylko w gejowskiej jego części. Tym bardziej warto było, żeby powstała z tego wartościowa rzecz. Niestety reżyser jakby nie dostrzega tkwiącego w filmie potencjału i robi rzecz, której mógłby się wstydzić nawet twórca drugorzędnej telenoweli.
Całość jest nudna, oparta na kliszach i oczywistościach. Z technicznego punktu widzenia dobrze wypada tylko ostatnia walka bokserska jednego z bohaterów. Widać, że reżyser ma umiejętności. Teraz musi poćwiczyć, zanim znów spróbuje swych sił w długiej formie.
Ocena: 5
Podobało mi się to, że w przeciwieństwie do przemożnej większości historii o gejowskiej miłości nie opowiada o zakochaniu się, a o tym jak uczucie i związek konfrontowane jest z wymogami codziennego życia. Ba, takich filmów nie powstaje też zbyt wiele w kinie w ogóle a nie tylko w gejowskiej jego części. Tym bardziej warto było, żeby powstała z tego wartościowa rzecz. Niestety reżyser jakby nie dostrzega tkwiącego w filmie potencjału i robi rzecz, której mógłby się wstydzić nawet twórca drugorzędnej telenoweli.
Całość jest nudna, oparta na kliszach i oczywistościach. Z technicznego punktu widzenia dobrze wypada tylko ostatnia walka bokserska jednego z bohaterów. Widać, że reżyser ma umiejętności. Teraz musi poćwiczyć, zanim znów spróbuje swych sił w długiej formie.
Ocena: 5
Komentarze
Prześlij komentarz