7 mujeres, 1 homosexual y Carlos (2004)
Auć, coś dziś źle wybieram filmy. Miałem nadzieję, że "7 mujeres, 1 homosexual y Carlos" będzie niezobowiązującą komedyjką. Tyle obiecywał przynajmniej zwiastun. Niestety zamiast tego dostałem nudną historyjkę o młodym facecie, który ma problemy z przyzwyczajeniem się do tego, iż za sprawą pękniętej prezerwatywy jest teraz mężem.
Pomysł nie był wcale taki zły. Wiadomo, że to, czego nie można mieć, kusi najbardziej, choć wcześniej, gdy było dostępne nie zwracało się na to uwagi. Jednak Carlos momentami zachowuje się tak, jakby z inkubatora wyszedł wprost przed ołtarz i dopiero po ślubie zaczął uczyć się tego, czym jest życie. Jego reakcje na "mądrości" szefa, kolegów a nawet recepcjonistki daleko wykraczają poza to, co można byłoby nazwać zdrowym poziomem naiwności.
Na dodatek całość sprawia wrażenie, jakby był to skrót z jakiejś telenoweli. I to mało interesującej. Jedyna rzecz warta zapamiętania, to piersi Ninel Conde. A te oglądać można dowoli w o wiele ciekawszych serialach.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz