Is Anybody There? (2008)
Ciepła przypowieść o życiu i śmierci. Gdyby nakręcił to ktoś inny, byłbym zapewne bardziej szczodry w pochwałach, jednak od twórcy znakomitych "Intermission" i "Boy A" oczekiwałem znacznie więcej.
Michael Caine jako cierpiący na demencję były magik jest oczywiście najjaśniejszym punktem filmu. Jego bohater jest zarazem kruchym, zniszczonym przez wspomnienia człowiekiem, jak i osobą kochającą życie i jego cuda i próbującą pchnąć młodego chłopaka w inną stronę, przerwać jego makabryczną fascynację umieraniem. Pomysł, by chłopak wychowywał się w prywatnym pensjonacie dla starszych osób, też był bardzo dobry. Podobnie jak i portret jego rodziców, którzy na swój sposób radzą sobie ze stresem, jakim jest ciągłe przebywanie wśród ludzi zniedołężniałych, starych, na progu śmierci.
A jednak mimo świetnych pomysłów, całość nie złożyła się na interesującą fabułę. Jest w niej odrobina humoru i życiowych mądrości, dzięki czemu film koniec końców jest sympatyczną powiastką. Ale niestety niczym więcej.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz