The Ides of March (2011)
"Idy marcowe" to kino solidne, dobrze napisane i wyreżyserowane i nieźle zagrane. Niestety mam wrażenie, jakby Clooney próbował wyważyć dawno otwarte drzwi, ba drzwi, których już nie ma łącznie z framugą i całą ścianą.
Film ten to historia utraty niewinności przez speca od politycznych kampanii, Stephena Myersa. W jednej z pierwszych scen inny bohater mocno mu kadzi mówiąc, że jest wyjątkiem w branży: osobą, którą nawet ci, którzy go nienawidzą, kochają. Wynika to z tego, że pomimo, iż sam Stephen uważa siebie za wyjadacza, w rzeczywistości nigdy nie był postawiony w sytuacji, w której musiałby się ubrudzić. Stąd wciąż wierzy, ma ideały i angażuje się w kampanię całym sercem. W ciągu paru dni w Ohio utraci to wszystko i stanie przed dramatycznym wyborem, którego rezultat znamy wszyscy. Polityka bowiem deprawuje. Tako rzecze stare przysłowie, a Clooney nie zrobi nic, by choćby ruszyć w posadach tę monumentalną "prawdę". Stąd końcowa scena, która w innym przypadku mogłaby wbijać w fotel swoją mocą i prostotą, tu nie robi większego wrażenia.
Za to bardzo spodobał mi się motyw przewodni skomponowany przez Desplata.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz