Uncle David (2010)
Jeden z bardziej perwersyjnych i "chorych" filmów jakie widziałem. A wszystko przez formę, która jest zaskakująco stonowana, jak na tematykę obrazu. Bohaterowie i sama historia wyjęta jest żywcem z slasherów o psychopatach, ale zaprezentowana jako undergroundowy, ambiwalentny dramat o nietypowym związku.
Fabuła "Uncle David" inspirowana jest historiami o seryjnych zabójcach i psychopatycznych mordercach. Lecz tu czarno-białe granice wytyczane przez massmedia zostają zatarte. Davida i Ashleya łączy więź o wiele bardziej skomplikowana, niż typowego oprawcę i ofiarę. Już samo zdecydowanie kto jest kim nastręcza (na pierwszy rzut oka) sporo problemów.
Piszę "na pierwszy rzut" oka, ponieważ w rzeczywistości relacja jest bardzo nierówna. Ashley postawiony jest w roli postaci niezwykle infantylnej. Gdyby nie jego prezencja, można byłoby spokojnie uznać go za dziecko: jego strój, zachowanie jasno to sugerują. A dziecko nie jest w stanie podjąć w pełni świadomie równie poważnej egzystencjalnej decyzji, jaką podejmuje niby Ashley.
Z kolei David jawi się niczym outsider, deprecjonujący system, w jakim żyją ludzie. Ale racje, z którymi mógłbym się zgodzić, wypowiada głosem pełnym pogardy i wyższości, czym demaskuje siebie jako oszusta i tchórza wymagającego racjonalizacji dla swych mrocznych popędów.
W rezultacie "Uncle David" pokazuje niezwykle toksyczną i destrukcyjną relację. Przekraczającą wszelkie normy społeczne. Definiowaną nawet w kategoriach kazirodczych - David jest "wujkiem", a Ashley jego "siostrzeńcem". Na ile ta relacja jest rzeczywista, a na ile tylko grą – pozostawione zostaje do indywidualnej interpretacji widza.
Ocena: 6
Komentarze
Prześlij komentarz