Private Romeo (2011)
Mam słabość do filmów wywracających do góry nogami sztywne ramy wizji elżbietańskiego teatru i sztuk Szekspira. Dlatego podobał mi się "Hamlet" z Gibsonem, "Zakochany Szekspir" i "Tytus Andronikus" (od każdej zasady jest wyjątek, w moim przypadku jest to "Romeo + Julia"). I dlatego też spodobał mi się "Private Romeo".
Film ten akcentuje jedną z największych zalet Szekspira (czy też może sztuki w ogóle). Daje narzędzia do ekspresji doświadczeń. Język dla rzeczy, które są nowe, których nie sposób nazwać z braku układu odniesienia. Teraz mają możliwość nie tylko ich określenia i przeżycia, ale i zrozumienia.
Oto ósemka uczniów szkoły wojskowej jest świadkiem narodzin romansu między dwójką z nich. Dzięki lekcji z "Romea i Julii" mogą przekazać to, co "leży im na wątrobie". Tekst Szekspira nabiera tu podwójnego znaczenia. Z jednej strony pozostaje historią Romea i Julii, z drugiej strony jest opowieścią o Samie i Glennie.
To, co spodobało mi się w filmie najbardziej to właśnie fakt, że język sztuki zostaje połączony z językiem współczesnym pozornie niewidzialnymi szwami. To jeden i ten sam język. I nie jest to w żaden sposób wyjaśnione. Rzadko zdarza się oglądać amerykański film, w którym twórca powstrzymuje się przed pokusą pełnej eksplikacji.
Zaskoczyła mnie też dojrzałość aktorów. Wszyscy są młodzi. Większość z nich ma minimalne doświadczenie w kinie. I nawet jeśli "Romeo i Julia" nie jest najbardziej wymagającą ze sztuk, to i tak poziom gry był bardzo wysoki, świetnie przekazując dwoistość natury dialogów i monologów. Brawo!
Ocena: 8
Jestem bardzo zainteresowana tym filmem, to jest to, niebanalnie ukazany coraz bardziej powszechny w kinie temat, i niebanalnie przedstawiona sztuka klasyka.
OdpowiedzUsuńO dziwo, na IMDb ma raczej słabą notę. Nie rozumiem dlaczego.
OdpowiedzUsuń